Sensacja miała krótki żywot. Najpierw ks. Juan Camino, rzecznik Episkopatu Hiszpanii, oświadczył dziennikarzom po rozmowie z ministrem zdrowia socjalistycznego rządu w Madrycie, że prezerwatywa może być elementem programu walki z klęską AIDS. Media uznały to za przełom w stanowisku Kościoła. Zwłaszcza że wcześniej ten sam duchowny podważał stuprocentową skuteczność prezerwatywy jako środka zapobiegającego zakażeniu śmiercionośnym wirusem HIV. Ale w dzień po oświadczeniu ks. Camino Episkopat hiszpański wydał swoje: wypowiedź rzecznika trzeba interpretować w kontekście nauczania katolickiego. A Kościół naucza, że stosowania kondomów nie da się pogodzić z katolicką etyką seksualną. „W konkluzji stwierdzamy, że nie jest prawdą, iż nauczanie Kościoła w kwestii kondomów uległo zmianie” – napisali hiszpańscy biskupi.
W przewidywalnej przyszłości nie ma co liczyć na zmianę oficjalnego stanowiska Kościoła w tej sprawie. Nawet w obliczu epidemii AIDS. Kościół deklaruje chęć współpracy w walce z chorobą. Ale Kościół przypomina, że nic tak skutecznie nie chroni przed AIDS jak abstynencja przed ślubem i wierność. Seks jest darem Bożym, ale trzeba z niego korzystać roztropnie i moralnie. Seks ma służyć transmisji życia, prezerwatywa (i pigułka) służy zablokowaniu możliwości poczęcia. Ergo: sztuczna antykoncepcja jest niekatolicka – w doktrynie, bo w życiu katolików jest inaczej. Nawet w Polsce blisko połowa pytanych akceptuje antykoncepcję.
Można wzruszyć ramionami: cóż, to problem katolików. Kiedyś Kościół dywagował, ilu aniołów mieści się na szpilce, teraz dywaguje o kondomach. Ale tam, gdzie AIDS zbiera największe żniwo, mało komu do śmiechu, kiedy słyszy z ust hierarchów i księży katolickich, choćby w Afryce, że prezerwatywa nie jest bezpieczna.