Archiwum Polityki

Doradcy władcy

Inauguracja drugiej kadencji prezydenta Busha za nami. Tygodnik „Time” obwołał go Człowiekiem 2004 Roku. Wielu twierdzi, że powinien nim zostać jego doradca Karl Rove, bez którego Bush niewiele by zdziałał. Sam prezydent mówi o nim Boy Genius, Genialny Chłopak.

Powstałe w 1969 r. Amerykańskie Stowarzyszenie Konsultantów Politycznych (angielski skrót AAPC) przypomina, że ich profesja ma początki starożytne. Pierwszym był Kwintus Cycero, który w 63 r. p.n.e. swymi poradami pomógł bratu zostać konsulem Rzymu. Za kolegę po fachu stowarzyszenie uznało też oczywiście Niccolo Machiavellego. Dziś liczące 1100 członków AAPC zrzesza strategów czuwających nad polityką, telemarketingiem, publicznym wizerunkiem polityka, sondażami opinii publicznej etc. Konsultanci prezydentów to nie tylko ich gabinetowi doradcy, ale i menedżerowie ogromnej machiny. Chociaż rzadko udzielają się publicznie, mają ogromną władzę. Ich rola wydaje się wzrastać w czasach, gdy nie liczy się już osobowość polityka, tylko jego wizerunek medialny.

To Karl Rove pierwszy zrozumiał, że w tegorocznej kampanii wyborczej, inaczej niż w przeszłości, nie będzie tak ważne dotarcie do centrowych wyborców – polaryzacja w Ameryce po 11 września zaszła bowiem tak daleko, że niezdecydowanych nie było wielu. Ważne było zmobilizowanie bazy republikańskiego elektoratu – religijnych konserwatystów. Aby ich zachęcić do głosowania, odwiedzono tysiące domów, wysłano dziesiątki tysięcy listów, faksów i e-maili. W kilkunastu stanach wyborcom podrzucono w dniu wyborów pytanie w referendum: czy jesteś za delegalizacją związków homoseksualnych? Wielu poszło głosować po to, by bronić tradycyjnego małżeństwa i przy okazji oddało głos na prezydenta.

Demoniczny – to ulubione przez dziennikarzy określenie Rove'a. Ale łysiejący, krępy i tęgawy blondyn kojarzy się raczej z nudnym urzędnikiem bankowym. Doradca prezydenta prawie nigdy się nie uśmiecha i mówi bezbarwnym, chropawym barytonem. Jego ojciec Louis Rove, inżynier-geolog, przyznawał się do norweskich korzeni.

Polityka 4.2005 (2488) z dnia 29.01.2005; Świat; s. 60
Reklama