Archiwum Polityki

Kopciuch z Szanghaju

Autobiograficzna opowieść Adeline Yen Mah wpisuje się w modny w Ameryce nurt literatury etnicznej, związanej z poszukiwaniem korzeni przez co bardziej egzotyczne z tamtejszych społeczności. Autorka książki „Chiński Kopciuszek. Sekretna historia niechcianej córki”, urodzona w 1937 r. w Chinach, w 15 roku życia wyjechała do szkoły w Anglii, a stamtąd do USA, gdzie przepracowała ćwierć wieku jako lekarka. Na emeryturze spisała historię swego dzieciństwa, w której rola czarnego charakteru przypadła jej macosze, pięknej pół Chince, pół Francuzce, zaniedbującej dzieci z pierwszego związku męża, zamożnego chińskiego finansisty, który uciekł wraz z rodziną z komunistycznych Chin. Yen Mah przedstawia macochę jako wcielenie zła, liczne rodzeństwo – jako zgraję bezdusznych, okrutnych istot, nie zajmujących się niczym innym jak tylko dręczeniem siostry. Nawet ukochany ojciec zapomina jej imienia; jedyne pozytywne postaci to dziadkowie i ciotka.

A jednak trudno oprzeć się wrażeniu, że poza świadomością autorki rozgrywa się jakiś dramat rodzinny, z którego istoty Yen Mah nie zdawała sobie sprawy ani wtedy, ani – co gorsza – dziś. Z pewnością była dzieckiem zaniedbywanym, ale jej użalanie się nad sobą szybko zaczyna czytelnika irytować: w końcu trwa przecież wojna, jej ojciec musi się ukrywać przed japońskimi okupantami, córka jednak – jak się zdaje – do dziś nie może mu wybaczyć, że nie całował jej w czółko na dobranoc. Macocha zaś była zła, „bo to zła kobieta była”, i tyle. To przygnębiająca lektura, ale wcale nie dlatego, że autorka miała trudne dzieciństwo – z pewnością spora część miliarda jej rodaków chętnie by się z nią zamieniła. Naprawdę smutne jest to, że dorosła w końcu osoba jest nadal tak bezwstydnie zaabsorbowana sobą jak wówczas, gdy była małym brzdącem, i że z dramatu swojej rodziny rozumie równie niewiele jak wtedy.

Polityka 4.2005 (2488) z dnia 29.01.2005; Kultura; s. 66
Reklama