Archiwum Polityki

Na kłopoty Cimoszewicz

Sejm ma trzeciego już marszałka i trzecią komisję śledczą. O ile Włodzimierza Cimoszewicza na funkcję marszałka powołano z trudem, o tyle kolejną komisję śledczą powołano w wielkiej politycznej zgodzie, przy jednym głosie sprzeciwu. To znamienne.

Przyjęło się, że do stanowiska marszałka ma prawo ugrupowanie rządzące lub osoba neutralna, ale z rządzącej koalicji. Nie mogą więc dziwić zabiegi SLD, by utrzymać to stanowisko. Wybór marszałka wywodzącego się z opozycji oznaczałby zasadnicze pogorszenie sytuacji mniejszościowego gabinetu Marka Belki. Wystarczy przecież wypełniać porządek obrad informacjami rządu o różnych, głównie kontrowersyjnych sprawach, by z gabinetu zrobić chłopca do bicia. Wystarczy przetrzymać kilka ważnych projektów ustaw lub przymknąć oko na wyjątkową ostatnio opieszałość komisji pracujących nad ważnymi projektami, by zupełnie zahamować prace rządu.

Zapewne zgłoszeniu kandydatury Włodzimierza Cimoszewicza – najlepszej, na jaką Sojusz dziś stać – towarzyszyły i inne pobudki: przypomnienie swojego ważnego polityka, być może w celu budowania wokół niego jakiejś nowej inicjatywy politycznej. Niemniej Włodzimierz Cimoszewicz – szanowany także przez oponentów – powinien był zostać wybrany bez żadnych problemów. Tymczasem mobilizacja, by wybrać kandydata gorszego, była nadzwyczajna. W PO na przykład dla poparcia Zycha zarządzono dyscyplinę obecności i głosowania. Tej decyzji nie zmieniono nawet po brutalnej, chamskiej i głupiej dyskusji przed głosowaniem, kiedy to Samoobrona, LPR, ale także niestety PiS próbowały wylać na głowę przyszłego marszałka kubły pomyj.

W wielkiej zgodzie powołano natomiast komisję śledczą do zbadania sprawy prywatyzacji PZU. Tym samym doszliśmy do sytuacji, kiedy to jedną prywatyzację badają już trzy sejmowe komisje (odpowiedzialności konstytucyjnej, ds.

Polityka 2.2005 (2486) z dnia 15.01.2005; Komentarze; s. 20
Reklama