Archiwum Polityki

Spory kolorów

Politykę robi się też kolorami. Niestety, wszystkie są już zajęte.

Siły koloru pomarańczowego nie wymyślono w Kijowie. Zaraz po upadku komunizmu na Węgrzech Młodzi Demokraci (Fidesz) obrali go na kolor swojej partii, swój tygodnik nazwali „Węgierska pomarańcza”, a w nowym parlamencie położyli na każdym pulpicie poselskim po pomarańczy, stół zaś prezydialny ozdobili całym ich koszem.

Pachniało więc i wyglądało pięknie, ale na tym, niestety, polityka się nie kończy i na samym kolorze do władzy się nie jedzie. Pomarańczową partię węgierską pokonali w wyborach socjaliści spod znaku czerwonej róży. A ukraiński pomarańczowy rozwścieczył rosyjskich nacjonalistów Władimira Żyrynowskiego. Ci, obawiając się narodzin pomarańczowego ruchu w Rosji, ogłosili totalny bojkot trefnego koloru w swoim otoczeniu. Lider kazał reporterom TV przychodzącym do niego na wywiad przemalować mikrofony, na których wypatrzył jakiś pomarańczowy akcent.

U nas tego koloru używają dwie partie centroprawicowe – Platforma Obywatelska (stosuje go z granatowym) oraz Prawo i Sprawiedliwość.

– Fachowcy uważają niebieski za najlepszy, najbardziej medialny, a równocześnie uchodzący w Europie za kolor partii prawicowych i konserwatywnych, ale u nas odpadał, bo ma go już SLD i PO – wyjaśnia Adam Bielan z PiS.

– Na niebieskim tle ludzie prezentują się najlepiej –

potwierdza Michał Tober, związany z SLD w latach 1997–2001, były rzecznik rządu Leszka Millera. – Gdyby SLD używał wyłącznie czerwonego jak nasi przyjaciele z partii socjaldemokratycznych w Niemczech czy Francji lub z hiszpańskiej partii socjalistycznej PSOE, to byłoby powodem uszczypliwości. Więc niebieski miał tę czerwoność rozmiękczyć, żeby uniknąć złych skojarzeń i drwin.

Być może podobny kłopot miała Unia Pracy.

Polityka 1.2005 (2485) z dnia 08.01.2005; Świat; s. 47
Reklama