Archiwum Polityki

Polskie charaktery

Równo rok temu ogłosiłem w świątecznym numerze „Polityki” konkurs na opowiadanie. Szło o teksty z realistyczną prostotą opowiadające o prawdziwych wydarzeniach i nieprzekraczające 7 tys. znaków. Bardziej niż literatura ciekawiła mnie socjologia. Mam na myśli, że mniej liczyłem na jakieś nadzwyczajne zdobycze literackie – bardziej na uzyskanie jakiej takiej odpowiedzi na pytanie: Jak Polacy opowiadają? Czy w ogóle opowiadają? Jak powszechnie wiadomo, nie mamy w tej mierze najlepszych notowań i nie chodzi nawet o to, że Polacy mają, zasłużone zresztą, miano narodu poetów – nie powieściopisarzy czy nowelistów. Chodzi o społeczną przekładnię, wedle której przeciętny Polak, jak usiądzie przy piwie (w przeciwieństwie do przeciętnego Czecha na przykład), nie gawędzi, nie opowiada ciekawych historii, ale piętnuje władzę i narzeka na rodzinę. Stąd u nas tryumfy odnosi mroczna liryka – u Czechów pogodna epika. Zamiarem moim było nadwyrężenie tego stereotypu. Zamiar się powiódł, choć w sposób co najmniej dwuznaczny.

Na konkurs, a przyjmowałem prace do Wielkiego Piątku (9 kwietnia 2004 r.), nadeszło 3147 opowiadań. Pierwsze teksty zaczęły nadchodzić w jakieś dwie godziny po ukazaniu się „Polityki” z komunikatem o konkursie. W ciągu trzech, z niewielkim hakiem, miesięcy zainteresowani konkursem Polacy wyprodukowali ponad trzy tysiące opowieści. (Przypominam, że Paul Auster, na którego pomyśle się wzorowałem, w ciągu roku otrzymał z całej Ameryki około czterech tysięcy tekstów).

Mimo tak spektakularnego zwycięstwa nad USA, mimo tak wstrząsającej liczby, nie da się z czystym sumieniem powiedzieć, że Polacy opowiadają, że lubią i potrafią opowiadać. Polacy raczej gadają i lubią gadać. Tryumfuje rozlewność, brak konstrukcji i bezpuentowość.

Polityka 52.2004 (2484) z dnia 25.12.2004; Pilch; s. 160
Reklama