Archiwum Polityki

Drzewo

Mówi się, że ciekawe, tajemnicze historie mają miejsce głównie w dzieciństwie albo w zapomnianej, odległej przeszłości, że czas dodaje im magii i nowych znaczeń, a teraz to właściwie nic się nie dzieje. Dupa Jaś. Historia, którą opowiem, miała miejsce w roku ubiegłym, a więc we francowatym dwudziestym pierwszym wieku.

Z południowej strony bloku Stefka rozciąga się widok niesamowity.

Stefek nigdy nie podzielał tego zdania.

Na dole droga, potem okazałe zagłębienie boiska treningowego i asfaltowego do ręcznej, a dalej, aż po horyzont, wielki ciemnozielony las. Sosny, klony, buki i co tam jeszcze. Pewnego popołudnia ojciec Stefka – czyli Stary Stefek – chudy, względnie elegancki mężczyzna o radiowym głosie Krzysztofa Zanussiego, przypalał na balkonie fajeczkę podziwiając piękno przyrody. Stary Stefek to był ciekawy egzemplarz: dotrwał kiedyś do piątego roku fizyki na UJ, potem jednak zaprzestał nauki. Od tej pory żywot jego przestał być łatwy. Zły los co prawda zabrał Staremu Stefkowi bardzo wiele – wstawiając mu w życiorysie rozmaite, szemrane pauzy, ważne jednak, co mu pozostawił: doskonale analityczny, ostry jak brzytewka w zakładzie fryzjerskim umysł wolnomyśliciela.

Tego właśnie popołudnia Stary Stefek, na ogólnie przewidywalnym planie horyzontu, zobaczył drzewo. Niby wszystko było okej: Stefek (syn starego Stefka) kiepował do kibelka markując defekację, jak to miał w zwyczaju, Stefka i starsza Stefka (czyli siostra Stefka i matka Stefka) darły się na siebie, jak to miały w zwyczaju, Billy (jamnik Stefka) zlizywał charki z chodnika, jak to miał w zwyczaju, a stary Stefek wciąż wpatrywał się w drzewo i zastanawiał „Co tu do cholery nie gra?”.

Nie grało bardzo wiele.

Stary Stefek, który od lat obserwował rozwój cywilizacji właśnie ze swojego balkonu, nigdy wcześniej nie zauważył drzewa.

Polityka 52.2004 (2484) z dnia 25.12.2004; Pilch; s. 162
Reklama