Archiwum Polityki

Obraz kontrolowany

Przyklejeni do ekranów i gazet szukamy prawdy o wojnie. Reporterzy też szukają, ale wiedzą jak mało kto, że pierwszą ofiarą wojny jest prawda.

I nie ma na to rady, przynajmniej na krótką metę, czyli w szybkich newsach nadawanych z frontu. Bo nawet jeśli reporter będzie tak odważny jak hiszpański dziennikarz gazety „El Mundo”, który nie wyjechał z Bagdadu przed wybuchem pierwszej wojny irackiej, zawsze może mieć pecha. Prócz niego w stolicy Iraku pozostała wtedy trzyosobowa ekipa telewizji CNN. Hiszpan miał co opowiedzieć czytelnikom swojej gazety, ale nie miał telefonu. Korespondent CNN miał, i to satelitarny, ale nie pożyczył. Wsławił się swymi relacjami z Bagdadu – CNN zrobił na tamtej wojnie światową karierę – ale ściągnął na siebie gniew amerykańskich patriotów, gdy podał, że zbombardowana przez aliantów fabryka iracka nie produkowała broni chemicznej, tylko mleko w proszku.

Druga wojna iracka to powtórka z zasad etyki dziennikarskiej. Dyrektor generalny BBC, uważanego przez wielu za wzór zawodowych standardów, przypomniał w związku z drugą wojną nad Zatoką zasadę: „Mamy być niezależni, bezstronni i rzetelni” – nieźle jak na stację publiczną najwierniejszego sojusznika USA. Tyle że łatwiej trzymać się jej w newsroomach radia i telewizji niż w kurzu i dymie pola bitwy.

Rozumie to szef programowy Polskiego Radia Eugeniusz Smolar, niegdyś wieloletni dyrektor Polskiej Sekcji BBC: – Pentagon zatrudnił reżyserów z Hollywoodu, speców od pokazywania wojny jako widowiska. Mamy bardzo precyzyjne zdjęcia z kamer w bezzałogowych samolotach czy pociskach, ale oglądając te wspaniałe obrazki trzeba mieć świadomość, że to zdjęcia ściśle kontrolowane. Żeby uwolnić się od kontrolowanych przez Amerykanów źródeł informacji, musimy zapewnić naszym odbiorcom analizę newsów, dać jak najszersze tło międzynarodowe.

Armia z narodem, reporterzy z armią

Polskie Radio ma w Waszyngtonie korespondenta Marka Wałkuskiego.

Polityka 13.2003 (2394) z dnia 29.03.2003; Temat tygodnia; s. 28
Reklama