Archiwum Polityki

Haracz za chore dzieci

Wydawałoby się, że sprawa dostępu do przebywających w szpitalu dzieci jest od lat załatwiona. Że nikt nie będzie już śmiał popełniać niegodziwości, jaką jest oddzielenie chorego, znękanego dziecka od jego zatrwożonych rodziców. Jest gorzej niż było: za prawo czuwania przy własnym dziecku trzeba płacić.

Na oddziale onkologicznym Centrum Zdrowia Dziecka w Warszawie krzesło przy małym pacjencie reglamentuje się jak kiedyś kartki na mięso. W styczniu 2003 r. ordynator oddziału prof. Danuta Perek dla rodziców, którzy chcą czuwać w nocy przy swoich dzieciach, wprowadziła specjalne przepustki. Bilet wstępu na salę wydaje się wyłącznie „w uzasadnionych medycznie przypadkach”. Prof. Perek uznała bowiem, że jedynie lekarze mogą ustalać warunki, w jakich ma przebiegać leczenie dziecka.

Bez kontaktu

Pani profesor ustaliła więc także warunki dla małego Tomka Knapika, u którego zdiagnozowano raka mózgu. Na ratowanie chłopca jego rodzice wydali już majątek. Sprzedali dom, działkę budowlaną pod Ciechocinkiem i srebrnego Citroëna – ślubny prezent od teściów. Wszystko na nic. Szanse na wyleczenie Tomka są nikłe.

Knapikowie są dobrymi rodzicami, chcieliby czuwać przy synu aż do końca. Jednak nocnej przepustki na oddział, gdzie leży Tomek, przez długi czas nie dostawali. – Usłyszałam od lekarzy, że moja obecność przy dziecku kompletnie nie ma sensu – twierdzi matka chłopca Alicja. – Pani syn, wyjaśniono mi dobitnie, i tak niczego nie zauważy. Jest bez kontaktu.

Knapikowej zamiast przepustki zaproponowano nocleg w przyszpitalnym hotelu, konkretnie łóżko w trzyosobowym pokoju w cenie 21 zł 40 gr za dobę. Problem w tym, że kobieta nie ma już ani działki pod Ciechocinkiem, ani pieniędzy na hotel. Gdyby jej dziecko leżało na innym oddziale Centrum Zdrowia Dziecka, być może miałaby więcej szczęścia. Zapłaciłaby jedynie 15 zł. Tyle kosztuje krzesło, na którym przesiedziałaby noc przy umierającym synu.

Danuta Perek uważa tymczasem, że problem jest rozdmuchany, a całemu zamieszaniu winni są sami opiekunowie dzieci.

Polityka 11.2003 (2392) z dnia 15.03.2003; Kraj; s. 30
Reklama