Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Archiwum Polityki

Bicie po biciu

Jednym z najskuteczniejszych środków zapobiegania przestępczości jest zwalczanie przemocy rodzinnej. Późniejsi prawcy najgorszych czynów, zwyrodnialcy mordujący bez powodu, w dzieciństwie sami padali ofiarą swoich sadystycznych rodziców albo przyglądali się, jak tata bezkarnie katuje mamę. Siódma teza naszego cyklu brzmi: nie bij, abym i ja nie bił.

Niebezpiecznie jest w parkach, na ulicach, na dworcach, w bramach. Ale i w domach. Z roku na rok policja odnotowuje coraz więcej interwencji – teraz ponad 86 tys. rocznie.

O znęcaniu się nad kobietami wie lub słyszało 43 proc. ankietowanych przez CBOS kobiet i 31 proc. mężczyzn. 38 proc. zna przynajmniej jedną taką kobietę, 17 proc. zna kilka, a 11 proc. przyznało się, że przynajmniej raz użyło przemocy w swojej własnej rodzinie. Co ósma kobieta i co 11 mężczyzna przyznali się ponadto, że co najmniej raz zostali uderzeni przez partnera.

Miłość nie wyleczy

W albumie wciąż trzymają zdjęcie uśmiechniętej pary – odświętny garnitur tuli się do ślubnej sukni. Czasem ona nie ma żadnych powodów, żeby myśleć, że jego czułość zamieni się w okrucieństwo.

Z badań amerykańskich psychologów Richarda Gellesa i Julii Blackman wynika, że przemoc występuje już w narzeczeństwie. Podlega jej od 22 do 67 proc. kobiet, które zamierzają wstąpić w związki małżeńskie. Więcej niż połowa narzeczonych ma już za sobą przynajmniej jedną poważną bójkę przedślubną. Kobiety bagatelizują te groźne dla siebie zapowiedzi (tak jak te dotyczące nadużywania alkoholu). Jeśli nawet i podniósł na nie rękę (lub pije), zmieni się z pewnością po ślubie. Któregoś dnia przekonują się, że były w błędzie. Rozległe sińce, obrzęki, złamania kończyn, rany cięte, wybite zęby, uszkodzone oczy i obrażenia wewnętrzne – to lista z obdukcji lekarskich.

Atak nie następuje zwykle od razu. Najpierw jest faza wstępna – wyjaśnia psycholog Jerzy Melibruda w miesięczniku „Charaktery”. Wzrasta napięcie. Mężczyznę wszystko irytuje, o wszystko się czepia, jest coraz bardziej nakręcony. Już diabeł pali w tym piecu. Następuje druga faza – wybuch. To już nie przelewki.

Polityka 11.2003 (2392) z dnia 15.03.2003; kraj; s. 34
Reklama