Ostatnie dni były dość spokojne – mówi wertując raporty zastępca komendanta okręgu warszawskiego Służby Ochrony Kolei Włodzimierz Szewczyk. Na stacji Warszawa Grochów zatrzymano grafficiarzy. Zamalowali 87 m kw. wagonów. Na stacji Szczęśliwice skradziono 7 głowic antypoślizgowych, 2 zawory i kratkę ściekową. W pociągu linii Łódź–Skierniewice wymontowali 5 klamek aluminiowych. W Gorzkowicach kradzież 2 ton węgla, sprawcy zatrzymani. Na stacji Suwałki – kradzież 30 posiłków regeneracyjnych. Obrzuceń kamieniami niewiele. Tej doby tylko jeden przypadek.
A rzucanie kamieniami w pociągi to ulubiona rozrywka, zwłaszcza w terenach słabo zurbanizowanych. Każdego dnia notowanych jest w kraju od kilku do kilkunastu takich przypadków. Pół biedy, jeśli kończą się na uszkodzeniach pociągu. Gorzej, jeśli obrywają pasażerowie; a jeśli ofiarą padnie maszynista, może skończyć się fatalnie. Rzucający kamieniami zwykle pozostają bezkarni. Rzadko udaje się ich złapać, a jeśli wpadną w ręce sokistów lub policjantów, sprawa jest umarzana ze względu na znikomą szkodliwość. Sądy i prokuratura biorą pod uwagę tylko materialne zniszczenia. A ile kosztuje rozbita szyba w lokomotywie lub wagonie? Najwyżej kilkaset złotych.
Inną rozrywką jest układanie przeszkód na torach. Przeszkody układają także złodzieje. Gdy pociąg się zatrzyma, oni będą mogli bez przeszkód dostać się do wagonów.
– Mieliśmy nawet przypadki symulowanych prób samobójczych – mówi Janusz Mincewicz z PKP Cargo. – Człowiek kładł się na torach przed nadjeżdżającym pociągiem, by zmusić go do zatrzymania. W tym czasie jego kompani dostawali się do wagonów.
PKP Cargo, spółka kolejowa zajmująca się przewozami towarowymi, w 2002 r. poniosła 15,8 mln zł strat z powodu kradzieży ładunków.