Archiwum Polityki

Wszystkie kolory karnawału

Dla turystów Mardi Gras – przeniesione z Francji święto Tłustego Wtorku – to kolorowe parady, hektolitry piwa, kobiety pokazujące piersi na ulicach. Dla niektórych nowoorleańczyków karnawał jest polem ostatniej bitwy o segregację rasową.

Nowy Orlean. Bourbon Street. Karnawałowa noc. 20-letnia blondynka w dżinsach i czerwonym sweterku krzyżuje ręce na piersiach. Mruży oczy przed światłem latarń. Oddycha szybko. – Nie, nie, nie – powtarza słabym głosem. Kilkudziesięciu mężczyzn tłoczy się do niej. Machają zachęcająco plastikowymi koralami. – Po-każ! Po-każ! – wrzeszczą. – Pokażesz i korale są twoje!

Kilkudziesięciu innych facetów wlepia w dziewczynę wzrok z balkonu najbliższego budynku. – Po-każ, po-każ, po-każ! – krzyczą. Najgłośniej ci z amatorskimi kamerami wideo wymierzonymi prosto w jej klatkę piersiową.

Dziewczyna ma dość, chce mieć to za sobą. Szybkim ruchem podwija i opuszcza sweterek. Światła dziesiątek lamp błyskowych padają na duże piersi. Tłum wyje ze szczęścia. Z balkonu lecą w stronę dziewczyny pęki błyszczących korali. Złote, zielone, fioletowe – takie są barwy karnawału. Symbolizują władzę, wiarę i sprawiedliwość.

Prawda jest w krewe

W bocznej uliczce Gubernatora Nichollsa we francuskiej dzielnicy jest cicho. Są domy udekorowane maskami, girlandy i wstążki na balkonach, ale karnawałowi turyści zwykle tu nie docierają. Henri Schindler – niski blondyn w okularach – prowadzi wąskim dziedzińcem (mały basen z błękitną wodą, kilka drzewek pomarańczowych) do swojego mieszkania na parterze. Gdyby któregoś dnia umarł albo wyjechał w nieznane, nie trzeba byłoby tu nic zmieniać. Wystarczyłoby przybić tabliczkę Muzeum Mardi Gras i kasować pieniądze za bilety. Na ścianach wisi kolekcja masek karnawałowych, starych zdjęć i grafik, w gablotach tkwią zaproszenia na bale.

Schindler przynosi z kuchni whisky z wodą sodową, siada w głębokim fotelu, przygarnia starego, śliniącego się pekińczyka: – Jak panu się podobało na Bourbon Street?

Polityka 10.2003 (2391) z dnia 08.03.2003; Na własne oczy; s. 108
Reklama