Faktem odmowy przez Lwa Rywina składania wyjaśnień przed sejmową komisją śledczą najbardziej zaskoczeni wydali się członkowie komisji, którzy jeszcze niedawno z wielką pewnością siebie deklarowali, że Rywin odpowiadać musi, gdyż staje przed tym gremium nie jako podejrzany, ale wyłącznie jako świadek. Nie wiadomo jednak, jak te role miałyby być rozdzielone: wprawdzie formalnie jego zeznania przed komisją nie muszą mieć znaczenia dowodowego dla prokuratury i sądu, ale faktycznie miałyby, gdyż w postępowaniu sądowym dowodem może być wszystko.
Konstytucyjne prawo do obrony chroni więc Lwa Rywina bardzo szczelnie, ale też fakt odmowy zeznań w pewnym sensie zablokował postępowanie komisji. Ten tor myślenia, że zeznania osoby, która przedłożyła łapówkarską propozycję, pomogą ukazać polityczne tło i polityczne zaplecze korupcyjnej afery, okazał się na razie ślepy. Tymczasem właśnie polityczne tło, powiązania, układ polityczno-biznesowy osób trzymających władzę są głównym przedmiotem badań komisji.
Być może odwrócenie porządku i przyjrzenie się uważnie okolicznościom powstawania projektu ustawy o radiofonii i telewizji rzuciłoby na sprawę nowy snop światła. Zwłaszcza zaś prześledzenie roli poszczególnych lobbystów, zarówno ze strony mediów publicznych jak i prywatnych. A także roli rządu, realizującego ów „skryty cel numer 4”, czyli wzmocnienie mediów publicznych (jak należy rozumieć – kosztem prywatnych), o którym mówił na posiedzeniu Rady Ministrów minister Jerzy Szmajdziński. Takie działania niekoniecznie ujawnią korupcyjny charakter sprawy, ale z pewnością – mechanizmy państwa, w którym rząd, a więc władza wykonawcza wyłoniona przez określoną koalicję, próbuje, łamiąc zasady wolnej konkurencji, kształtować ład medialny. To tu być może jakiś układ koleżeńsko-biznesowy uniezależnił się już od partyjnych mocodawców (krótkie dzieje zawieszania w pełnieniu funkcji prezesa telewizji mogą być tu wskazówką interesującą).