Książka Oksany Zabużko mogłaby stanowić idealny przykład literatury, która już samym tytułem odpowiada na oczekiwania rynku. Tyle tylko, że autorka – wiedząc, iż słowo „seks” użyte już na początku na pewno zaintryguje czytelnika – posłużyła się nim, by amatorów lubieżnych scen nabić w butelkę.
Sceny erotyczne (i to raczej subtelne) są w tej książce zaledwie dwie i zajmują w sumie niecałe dwie strony. Seks Zabużko traktuje bowiem jako pretekst do refleksji nad współczesną Ukrainą i życiem codziennym jej mieszkańców. Można w oparciu o dane statystyczne produkować kolejne analizy stanu ducha i brzucha byłej sowieckiej republiki, mnożąc dowody na wypaczenia, jakie totalitarny system i związane z nim upodlenia czynią w ludzkiej psychice i w rzeczywistości. Ale – przekonuje autorka – destrukcyjny wpływ systemu można też wykazać analizując życie intymne swoich rodaków i pokazać, jak ci wyładowują swoje frustracje, o ile jeszcze mogą, na kobietach.
Narratorka książki Zabużko – dobrze przyjętej przez ukraińskie feministki – nie boi się mówić o swoim ciele, swoich oczekiwaniach względem seksu i niezaspokojonej potrzebie czułości. „No ale niechby kto w końcu wyjaśnił: po kiego diabła było przychodzić na świat jako kobieta (w dodatku na Ukrainie!) – z tą całą kurewską zależnością, wmontowaną w ciało jak bomba ze spóźnionym zapłonem” – pyta w pewnym momencie, a z pytania tego wynika, że ma pecha zarówno jeśli chodzi o facetów, jak i o ojczyznę, bo w obu przypadkach nie ma mowy o połączeniu po „partnersku”. Mężczyźni Ukraińcy, którzy dzielą z nią przeszłość narodu i przestrzeń łóżka, są zrezygnowani, sflaczali, bezsilni. Impotencja, obojętność albo jedno i drugie przeszło ich krwiobieg, z kolei ci z Zachodu, zwarci i gotowi, nie dzielą z bohaterką „głębokiego tragicznego odczuwania świata”.