Archiwum Polityki

Obrazki z walizki

Rozmowa z Peterem Greenawayem, brytyjskim reżyserem filmowym

Janusz Wróblewski: – Multimedialny projekt „Walizka Tulse Lupera”, nad którym pracuje pan od kilku lat, ma się składać z siedmiogodzinnego filmu fabularnego, serialu telewizyjnego, encyklopedycznych materiałów rozpowszechnianych na DVD, spektakli teatralnych oraz książek. Kto lub co jest bohaterem tego eksperymentu?

Peter Greenaway: – To osobliwa wersja przygód Dyla Sowizdrzała, osadzonych w realiach ubiegłego stulecia. Narratorem jest Tulse Luper – fikcyjna postać pisarza i wizjonera, który znaczną część życia przesiedział w więzieniu. Po raz pierwszy ląduje za kratkami jako dziesięcioletni chłopak w Południowej Walii pod koniec lat 20. Zostaje zamknięty na trzy godziny za to, że przeskakiwał mur odgradzający dom jego rodziców od sąsiednich gospodarstw. 12 lat później jest aresztowany w Moab w stanie Utah, kiedy wraz z przyjacielem odkrywa na pustyni tajemniczą wioskę mormonów. Oficjalnym powodem jego zamknięcia jest niemieckie pochodzenie pewnej rodziny, która utrzymuje z nim kontakt i fascynuje się jego ideami. W trzecim epizodzie Tulse Luper trafia do więzienia w Antwerpii, gdzie dopadają go belgijscy faszyści i oskarżają o szpiegostwo. Potem znajduje się w zamku w Vaux, gdzie niemieccy generałowie realizują swoje chore fantazje, tworząc coś na kształt doskonałej kliniki aryjskiej. Epizodów jest kilkanaście, obejmują w sumie 60 lat XX-wiecznej historii.

Jaki morał wynika z tej opowieści o burzliwej epoce?

Że nie ma czegoś takiego jak historia. Są tylko historycy, którzy zajmują się interpretowaniem tego, co się przydarzyło w życiu.

Dlaczego chce pan o tym opowiedzieć na tak wielu różnych nośnikach?

Technologia kręcenia filmu narzuca reżyserowi pewne ograniczenia. Bezkrytyczne ich akceptowanie prowadzi do archaicznego sposobu myślenia, z którym mój projekt nie ma nic wspólnego.

Polityka 48.2004 (2480) z dnia 27.11.2004; Kultura; s. 76
Reklama