Archiwum Polityki

TVP – z drugiej strony płotu

Od pierwszego dnia po wyborach zwycięskie ekipy – parlamentarna i prezydencka – żyją pod ciężkim ostrzałem artyleryjskim mediów. Imputowanie im próby „skoku na telewizję publiczną” jest pociskiem dużego kalibru.

Jacek Żakowski (POLITYKA 49/05) już obwieścił koniec liberalnego ładu w TVP. Wraz z IV Rzeczpospolitą ma nadejść, nie wiadomo wprawdzie co, ale wiadomo, że nic dobrego. Taki alarm już nie dziwi; odzywał się zawsze, gdy tylko prawica wygrywała wybory. Ludzi lewicy, czy – jak to elegancko nazywa Żakowski – zwolenników projektu liberalno-demokratycznego nikt nie posądzał o skok na telewizję. Bo byli tam od pierwszych dni przełomu ustrojowego, a monopolistyczną pozycję utrzymywali przez 16 lat i nadal mają się dobrze. Ocena telewizyjnego ładu bądź nieładu zależy więc głównie od tego, z której strony płotu się patrzy.

Twierdza czerwono-różowych

Źródłem permanentnych kłopotów z telewizją publiczną w III Rzeczpospolitej jest grzech pierworodny – pycha jej twórców, pierwszej ekipy prezesa Drawicza. Ludzie z solidarnościowym rodowodem mieli oczyścić telewizję z najbardziej skompromitowanych dziennikarzy stanu wojennego, co też uczynili, oraz otworzyć gmach na Woronicza przed wszystkimi środowiskami dawnej solidarnościowej opozycji. Bez tego nie było szans na odzyskanie społecznego zaufania. Gdyby otworzyli się wtedy na wszystkie środowiska demokratycznej opozycji, miałby rację Jacek Żakowski wierząc, iż liberalno-demokratyczny, a więc pluralistyczny z natury rzeczy, model przy zachowaniu proporcji automatycznie zapewniłby demokratyczny ład medialny w TVP. Ale stało się inaczej.

(Tu przypomnę, że telewizja w owym czasie nie była publiczną, lecz nadal rządowym Radiokomitetem, a jej prezes w randze ministra uczestniczył w posiedzeniach rządu).

Kierując się ideą grubej kreski Mazowieckiego, nie ruszono rzesz dziennikarzy i funkcyjnych z wieloletnim peerelowskim rodowodem, twierdząc, że to doskonali fachowcy, a drzwi na Woronicza otwarto szeroko tylko dla ludzi rekomendowanych przez środowiska liberalnej lewicy demokratycznej i solidarnościowej, skupionych głównie wokół „Gazety Wyborczej”.

Polityka 1.2006 (2536) z dnia 07.01.2006; Społeczeństwo; s. 80
Reklama