Archiwum Polityki

Kolej na bohatera

Wydawałoby się, że księgarnie na dworcach kolejowych powinny być niewyczerpanym źródłem literatury wagonowej – łatwej, przyjemnej i zabijającej czas podróży. Tymczasem tak nie jest. Literatura popularna wciąż spychana jest na bocznicę.

Artur w księgarni na Dworcu Centralnym w Warszawie pracuje od niedawna. – W ostatnim czasie najlepiej schodzi „Powstanie Warszawskie” Normana Daviesa. Ludzie wciąż o to pytają, a nam brakuje egzemplarzy. Artur pracuje w poważnej dworcowej księgarni. Inaczej wygląda natomiast stoisko przy wejściu na peron pierwszy Dworca Wschodniego. Tu za księgarską witrynę służą trzy zestawione ze sobą stoliki, w sprzedaży, oprócz tytułów nowych, także książki używane. – Ostatnio miałam album o Galerii Drezdeńskiej – mówi sprzedawczyni. – Od razu poszedł. A poza tym Grochola. Aha, i jeszcze fantastyka. Lem. I te takie książki ze srebrnymi tłoczeniami wydawnictwa Amber.

Na Dworcu Głównym we Wrocławiu funkcjonuje natomiast punkt z literaturą wojenno-militarną. – Z roku na rok jest jednak coraz gorzej. To dno, Polacy w ogóle już nie czytają – narzeka tamtejszy sprzedawca. Jednak wielu właścicieli chwali sobie dworcową lokalizację, bo przepływ klientów, takich co w oczekiwaniu na pociąg przyjdą i coś wybiorą, jest duży. Niekiedy daje się także uchwycić reguły swoistej księgarskiej ekonomii. – Niezły jest piątek, bo wtedy mamy natężenie ruchu – opowiada bukinista. – Zasadniczo gorzej jest w drugiej połowie miesiąca, gdy kurczy się wypłata. A w wakacje kompletnie nie schodzą podręczniki.

Kuczoki sprzedają się słabo

Na dworcach – powiedziałby socjolog literatury – powinno się sprzedawać jednak nie podręczniki, lecz literaturę wagonową właśnie: służącą rozrywce i rozkwitającą od czasu, gdy podróże koleją stały się powszechne. Chodzi więc – po pierwsze – o gatunki skonwencjonalizowane, takie jak romans, powieść sensacyjną czy fantastykę, po wtóre, o sposób wydania książki: miękką oprawę, dużą interlinię i czcionkę ułatwiające czytanie w ruchu, a często i tłoku.

Polityka 34.2004 (2466) z dnia 21.08.2004; Kultura; s. 58
Reklama