Tuż przed przejściem granicznym w Świnoujściu, po niemieckiej stronie, znajdziemy restaurację z reklamą: „Ostatnia niemiecka knajpa przed Moskwą”. Jeśli przejdziemy kilkaset metrów w głąb Polski, trafimy na bazar Orion, na którego bramie powinien wisieć napis: „Ostatni wschodni bazar przed Berlinem”. Sznur straganów wzdłuż ul. Wojska Polskiego ciągnie się w głąb, prawie pod Urząd Miasta.
– Przypomina to Bangladesz – przyznaje otwarcie Janusz Żmurkiewicz, prezydent Świnoujścia. Dwa lata temu obiecywał wyborcom, że zrobi z bazarem porządek. Teraz tłumaczy, że 700 straganów daje zajęcie 1,5 tys. mieszkańców (42-tysięczne Świnoujście ma 20-proc. stopę bezrobocia).Każdego ranka klienci ciągną przez granicę z niemieckiej części wyspy Uznam, by zaopatrzyć się w mięso, nabiał, pieczywo, warzywa, papierosy. Bazar nazywają rynkiem polskim, Polacy mówią: rynek niemiecki.
Przejście graniczne pomiędzy Świnoujściem a niemieckim Ahlbeck mogą przekraczać wyłącznie piesi i rowerzyści. Władze Świnoujścia od lat zabiegają o to, aby dostępne było także dla samochodów i autobusów. Ale przeciwne są władze landu Meklemburgia. Twierdzą, że wzmożony ruch samochodowy mógłby zaszkodzić przyrodzie wyspy. – Na razie tylko ścieki bez problemów przekraczają granicę, bo kilka lat temu wspólnie z Niemcami wybudowaliśmy oczyszczalnię – konstatuje prezydent Żmurkiewicz.
Gdyby granica między Ahlbeck a Świnoujściem została otwarta dla samochodów, z Berlina do Świnoujścia, zaliczanego niegdyś do cesarskich kurortów, byłoby 120 km. Z Warszawy jest tu ponad 600 km.
Hiszpański styl
Według danych Instytutu Turystyki w 2003 r. nasz kraj odwiedziło 25,4 mln turystów z Niemiec. Zdecydowana większość (20,9 mln) to goście jednodniowi, z reguły klienci nadgranicznych bazarów.