Archiwum Polityki

Łapcie, całujcie, tulcie!

Wedle prokuratury chwytanie podwładnej za krocze mieści się w polskiej normie

W powodzi złych wiadomości wreszcie znalazła się chociaż jedna dobra. A nawet bardzo dobra. Przynajmniej dla niektórych. Konkretnie dla niewyżytych seksualnie pań oraz panów – rozochoconych amatorów biurowych romansów z podwładnymi oraz kolegami i koleżankami, którzy nie mają na te romanse ochoty.

Uwaga napaleńcy, maniacy seksualni i inni nieszczęśnicy łakomie i bezradnie spoglądający na koleżanki oraz kolegów z pracy, sąsiadki i sąsiadów, a także na przygodnie spotykane osoby! Koniec z upokarzającymi samoograniczeniami. Już dziś ruszajcie do dzieła. Łapcie, całujcie, tulcie, ocierajcie się, chwytajcie obiekty pożądania, za co wam się podoba.

Nareszcie macie do tego prawo! Nawet prokuratura jest po waszej stronie. Konkretnie prokuratura w Dąbrowie Górniczej, która w majestacie prawa autorytatywnie orzekła, że „fakt całowania w szyję, przyciągania do siebie czy nawet uchwycenia za krocze przez spodnie nie stanowi innej czynności seksualnej w znaczeniu prawnym”. Oddalono skargę pani, która jako tłumaczka towarzyszyła swym zwierzchnikom w podróży zagranicznej i tam była poddawana tego rodzaju czułościom. To, drodzy napaleńcy, daje wam bezkarność! Przynajmniej jeżeli będziecie działali w pięknej Dąbrowie Górniczej. Ale (sądząc z milczenia w tej sprawie ministra sprawiedliwości) może też w całym kraju. Odważni niech sprawdzą, jak to działa w Warszawie, Krakowie, Olsztynie i tak dalej. Ostrożniejsi niech tymczasem pędzą do Dąbrowy.

Niestety, jak to zwykle bywa, wiadomość dobra dla jednych, dla innych jest nieszczególna. Szkoła Billa Clintona (który uważał, że seks z użyciem cygara to nie seks) przegrała w Ameryce, ale zwyciężyła w Polsce zgodnie z bezlitosną zasadą sprawiającą, że to co w Ameryce dobre, do Polski raczej nie pasuje, a wszystko co złe, przyjmuje się u nas wspaniale.

Polityka 10.2004 (2442) z dnia 06.03.2004; Komentarze; s. 18
Reklama