Archiwum Polityki

Zjemy francuską żabę

A więc „nie”. Francja, kraj założycielski Unii, przestraszyła się własnego dorastającego dziecka i zamknęła przed nim w swoim pokoju. Unia oczywiście nie zniknie, ale inni też mogą się pozamykać.

10 krajów powiedziało już „tak”, ale Francuzi – w referendum – wyraźną większością głosów (55:45) odrzucili Traktat Konstytucyjny Unii Europejskiej. Konkretnie, odrzuciła go lewica (zwłaszcza komuniści i skrajna lewica, w obu formacjach było aż 98 proc. głosów „nie”), a także skrajna prawica – 93 proc. zwolenników Frontu Narodowego głosowało przeciw konstytucji. Przyczyny wewnętrzne tej decyzji analizowaliśmy w poprzednim numerze „Polityki”. Było ich wiele: niechęć do prezydenta Chiraca i zmęczenie jego prezydenturą, spóźniony strach przed rozszerzeniem Unii na Wschód i rzekomą inwazją polskich hydraulików, obrona wyjątkowego francuskiego modelu społecznego, ambicje osobiste niektórych gwiazd Partii Socjalistycznej (na przykład byłego premiera Laurenta Fabiusa), obrona wielkiej Francji i jej niezależności. „Jest nas zbyt wielu na statku, te nowe kraje, przecież ich właściwie nie znamy, nie będziemy mieli już takiej pozycji” – mówili Francuzi.

Doszło więc we Francji do niecodziennych, dość egzotycznych sojuszów: przeciw głosowali zarówno internacjonaliści trockiści, którzy bronią robotników na całym świecie, dlatego chcą równej płacy dla wszystkich (to znaczy europejskiej dla Polaków, a ponieważ takiej nikt nie płaci – to Polaków nie chcą wcale), jak i nacjonaliści – komuniści czy tak zwani suwereniści od de Gaulle’a. Ale oczywiście byli tacy też wyborcy, jak w Polsce dawniej na wsi: w obliczu świata, który zbyt szybko idzie naprzód, Europy, która liczy tyle nowych krajów, że nawet nazwy trudno spamiętać, jakichś globalizacji itd. – lepiej zostać przy rzeczach znanych. Francuzi nie tylko się przestraszyli, ale pokazali, że nie chcą już nowych wyzwań, tego strasznego wyścigu szczurów, może się uda żyć wolniej i spokojniej, z 35 godzinami pracy tygodniowo, w słodkiej Francji?

Polityka 22.2005 (2506) z dnia 04.06.2005; Temat tygodnia; s. 20
Reklama