Archiwum Polityki

Europa poprosi o przerwę?

Marek Ostrowski: – No i mamy kłopot z Europą.

Aleksander Kwaśniewski:– Wielki kłopot, gdyż „nie” wobec europejskiej konstytucji wypowiedziały dwa kraje założycielskie Unii, w tym Holandia, która była najbardziej otwarta w Europie, najbardziej gotowa do akceptacji przybyszów z zewnątrz i która przez lata budowała społeczeństwo wielokulturowe, tolerancyjne. Teraz znaczenia nabiera szczyt UE 16 i 17 czerwca, który kończy prezydencję luksemburską, i powinien zaproponować rozwiązania.

Jakie?

Rozwiązania w istocie są dwa. Albo procedury ratyfikacyjne kontynuować i jesienią 2006 r. wrócić do państw, które powiedziały „nie”, żeby one jeszcze raz ustosunkowały się do treści traktatu konstytucyjnego; albo uznać, że tego traktatu nie ma. Nie wydają mi się możliwe renegocjacje, skoro połowa Europejczyków już ratyfikowała traktat, w tym Niemcy, Włosi, Hiszpanie – a to przecież potęgi europejskie. Ich decyzji nie można lekceważyć. Zresztą z kim dzisiaj we Francji można by renegocjować traktat? Przecież nie z prezydentem Chirakiem, nowym premierem Villepinem czy ministrem Sarkozym, którzy byli za tym traktatem. Trzeba by go renegocjować z przywódcą Frontu Narodowego Le Penem, z komunistami i z tą częścią Partii Socjalistycznej, która powiedziała „nie”. Trudno renegocjować traktat z premierem Holandii, który go popierał. Z kim więc?

Jak pan dziś przekona Polaków do ratyfikacji?

Najpierw powiem, że po francuskim „nie” w oczywisty sposób rośnie odpowiedzialność krajów, które mają ratyfikację przed sobą, szczególnie Polski. Gdybyśmy mieli ciąg referendów „tak”–„tak”, to prawdopodobnie wszyscy potraktowaliby je jako wydarzenia banalne.

Polityka 23.2005 (2507) z dnia 11.06.2005; Temat tygodnia; s. 20
Reklama