Archiwum Polityki

Strach nasz powszechny

Michael Crichton, autor fantastycznie sprzedających się technothrillerów, wie, jak przestraszyć czytelnika. Dzięki tej umiejętności stał się jednym z najlepiej zarabiających pisarzy na świecie. W „Państwie strachu”, najnowszym dziele Crichtona, głównym bohaterem jest strach przed globalnym ociepleniem. Strach nieuzasadniony, przekonuje pisarz. Więcej, strach zmanipulowany przez PPM, czyli kompleks polityczno-prawno-medialny. Strach jest potrzebny, bo „jak wiadomo, jest najlepszym narzędziem społecznej kontroli”, wyjaśnia jeden z bohaterów powieści. Co jednak robić, gdy nie można już straszyć komunizmem i Związkiem Sowieckim? W roli straszaka sprawdzi się nie gorzej globalne ocieplenie, produkt spisku organizacji ekologicznych, skorumpowanych uczonych i bezmyślnych mediów. Mechanizm jest prosty: „Dzisiejsze uczelnie to wylęgarnie strachu. Płynie z nich równy strumień nowych zagrożeń, lęków i trwóg, z którego politycy, prawnicy i dziennikarze czerpią pełnymi garściami (...). Stan strachu nie mógłby istnieć bez uniwersytetów. Upadłby bez specyficznego, neostalinowskiego sposobu myślenia”. „Państwo strachu” jest, jak widać, technothrillerem zaangażowanym, demaskującym ekoterrorystyczną międzynarodówkę, która poprzez straszak globalnego ocieplenia chce zdobyć władzę nad światem. Choć trup ściele się gęsto, spisek zostaje rozbrojony, a udaje się tego dokonać za sprawą niezłomności i superinteligencji Johna Kennera, uczonego-agenta służb specjalnych wspieranego przez kilkoro wspaniałych, choć już mniej inteligentnych, współpracowników oraz nagie fakty, pokazujące, że globalne ocieplenie to bzdura. Crichton nafaszerował swoją książkę dziesiątkami wykresów i setkami odsyłaczy do literatury naukowej, by uwiarygodnić przesłanie swojej opowieści.

Polityka 23.2005 (2507) z dnia 11.06.2005; Kultura; s. 72
Reklama