Archiwum Polityki

Sushi i sprawa polska

Supermarket kultury” Gordona Mathewsa to ciekawa książka na superaktualny temat. Amerykański antropolog, wykładowca na Uniwersytecie Chińskim w Hongkongu, zastanawia się, czy we współczesnym świecie można jeszcze mówić o istnieniu kultur narodowych.

Zdaniem autora, nic takiego nie istnieje i być może nigdy nie istniało inaczej niż jako projekt forsowany przez państwa narodowe za pomocą szkół, armii i mass mediów. Model ten sprawdzał się przez jakieś 150 lat, ale od kilku dekad, wraz z pojawieniem się globalnego rynku, jest systematycznie podkopywany. Wraz z odkryciem, że tożsamość (kulturowa, religijna, narodowa) może być towarem dochodowym, globalny rynek znajduje tysiące sposobów, by móc nią handlować. I tak też się dzieje, czego dowodem japońscy punkowcy, amerykańscy buddyści czy Hongkończycy (Chińczycy z Hongkongu, którzy nie uważają się za Chińczyków). Lub, by daleko nie szukać, polscy hiphopowcy.

Mathews stawia tezę, że właśnie globalna gospodarka umożliwia bohaterom jego książki dokonywanie wyborów na tak różnych polach aktywności jak sfera kultury, religii i tożsamości narodowej. Ryzyko, jakie temu towarzyszy, przypomina zakup towaru w promocji. Czytelnik zainteresowany tradycyjną sztuką japońską z pewnym zakłopotaniem dowie się, że w samej Japonii owa tradycja jest kompletnie martwa – pichci się ją na użytek obcokrajowców, całkiem jak u nas sztukę ludową z Cepelii. Zdarzają się też bardziej dramatyczne niespodzianki, jak na przykład ta, że Chogyam Trungpa, który przeniósł do Ameryki buddyzm tybetański, zapił się na śmierć w wieku 46 lat, a jego następca Osel Tendzin utrzymywał stosunki seksualne ze swymi adeptami płci męskiej, wiedząc, że jest nosicielem wirusa HIV. Jak pisze Mathews, było to przyczyną rozłamu w społeczności amerykańskich buddystów, zmuszonych wybierać między wyniesionym z kultury zachodniej krytycyzmem, a właściwym stosunkom orientalnym podporządkowaniem się nauczycielowi.

Polityka 23.2005 (2507) z dnia 11.06.2005; Kultura; s. 72
Reklama