Archiwum Polityki

Ptaki na patelni

Wysypało się teraz sporo dysydenckich dzieł literackich, które rzucają nieco światła na mroki kubańskiego życia. Dominuje w nich nienawiść do sztywnej dyktatury i apologia wolności wyrażającej się w zachowaniach seksualnych obojga płci.

To był przez całe lata temat tabu. Kubańczycy używali sobie do woli jak wszyscy mieszkańcy tropików, ale o tym nie mówili. O ich aktywności świadczyła tylko liczba rozwodów, ślubów i dzieci, a także związków krótkotrwałych. Inaczej jednak niż w Skandynawii i całej reszcie Europy, swobodom położyła kres nie kontrrewolucja obyczajowa ogłoszona przez konserwatywną prawicę, ale sama rewolucja, dobierając się do dziewczyn jako potencjalnych prostytutek oraz gejów, czyli wrogów ojczyzny. Kuba była erotycznym zapleczem Miami w okresie poprzednika Fidela Castro Fulgencia Batisty. Hotele Capri, Riviera, Nacional i Hilton, nie mówiąc już o małych hotelikach w Starej Hawanie, pozwalały prowadzić interes – wtedy marny ze względu na ogromną podaż usług na Kubie, dziś też marny, ze względu na powszechny głód produktów codziennego użytku, który sprawia, że zadowalającą zapłatą dla dziewczyny staje się koszulka trykotowa czy para majtek, nie mówiąc już o tenisówkach.

Dziewczyny ze Starej Hawany, zwłaszcza Mulatki i Murzynki, zostały zatrudnione przymusowo w miejskim przedsiębiorstwie taksówkowym w charakterze kierowców, a jeśli któraś nie chciała – otwierano jej drogę do wojskowego obozu pracy na wsi. Obozy te, jak wynika z autobiografii dysydenta literackiego Reinaldo Arenasa, który w nich przebywał, niczym nie różniły się od sowieckich łagrów.

Z gejami postąpiono inaczej niż z panienkami.

Im nie proponowano zajęć, ich wyrzucano z pracy. A także z partii – jako kontrrewolucyjne robactwo. Fidel Castro ma zwyczaj syczeć swoje przemówienia i szpikować je zoologicznymi wyzwiskami. Wtedy, na początku lat 60., też syczał. Można go zrozumieć, skoro miał do czynienia z takimi konsumentami radości-wolności jak Arenas, który podaje, że żył 47 lat i w ciągu swego erotycznego żywota naliczył 6 tys.

Polityka 26.2005 (2510) z dnia 02.07.2005; Świat; s. 50
Reklama