Archiwum Polityki

38 równoleżnik

55 lat temu wybuchła krwawa wojna koreańska, w której mniej lub bardziej bezpośredni udział wzięli niedawni alianci z II wojny światowej. Trwała trzy lata, zginęło w niej półtora miliona żołnierzy.

Z depeszy ataszatu wojskowego USA w Seulu do sztabu gen. Douglasa MacArthura: „O 4.00, 25 czerwca, rozpoczął się na półwyspie Ongjin silny ostrzał, o 9.00 miasto Kaesong wpadło w ręce północnych Koreańczyków. Nic nie świadczy o panice wśród wojsk południowokoreańskich”.

Nacierająca na całym froncie Koreańska Armia Ludowa osiągnęła całkowite zaskoczenie strategiczne. A nie powinna, bo w 1950 r. wszystkie znaki na niebie i ziemi wskazywały na rychłą inwazję z północy.

Zanim do niej doszło, Korea przeszła dość zawiłe koleje losu. Położona w strefie zainteresowań trzech mocarstw: Chin, Rosji i Japonii, stała się po wojnie rosyjsko-japońskiej protektoratem, a od 1910 r. kolonią japońską. Stan ten trwał do 1945 r. Podczas II wojny Korea została uznana przez Narody Zjednoczone za ofiarę japońskiej agresji. Postanowiono, że jednym z celów aliantów będzie przywrócenie jej niepodległości. Z inicjatywy prezydenta USA na konferencji w Jałcie (luty 1945 r.) wielkie mocarstwa zgodziły się, choć nie zawarto porozumienia na papierze, że Korea – do czasu uzyskania pełni suwerenności – powinna, wzorem Filipin, przez 20 do 30 lat pozostawać pod powiernictwem USA, ZSRR, Chin i Wielkiej Brytanii.

W Poczdamie (lipiec–sierpień 1945 r.) sprawy koreańskie pojawiły się na marginesie rozmów mających na celu zapewnienie udziału Sowietów w wojnie z Japonią. Ustalono m.in. linię rozgraniczenia stref okupacyjnych w Mandżurii, Korei i na Morzu Japońskim, ale nie miały one związku z późniejszym rzeczywistym podziałem na Północ i Południe.

Ostateczny podział Korei wzdłuż 38 równoleżnika był wynikiem decyzji oficera stosunkowo niskiego szczebla. 10 sierpnia 1945 r., po sowieckim ataku na Mandżurię, bardzo szybko widoczne stały się oznaki zapaści japońskiego imperium.

Polityka 26.2005 (2510) z dnia 02.07.2005; Historia; s. 64
Reklama