Myli się ten, kto myśli, że dorośli chłopcy szukają w Internecie głównie zdjęć skąpo odzianych modelek. Dorośli chłopcy mają ostatnio nową zabawę – podróże palcem po mapie. I to przy użyciu najnowocześniejszych satelitów szpiegowskich. Wszystko za sprawą robiącego furorę programu World Wind uruchomionego przez amerykańską agencję badań kosmicznych NASA (worldwind.arc.nasa.gov). World Wind to mapa całej kuli ziemskiej sfotografowanej z satelitów i przeniesionej centymetr po centymetrze do Internetu. Niektóre fragmenty można dowolnie skalować i obracać w trójwymiarze. I choć największe zbliżenia dostępne są tylko w miastach amerykańskich (tam widać zaparkowane samochody i przechodniów na ulicach), to oglądanie cyfrowej panoramy Tatr, Półwyspu Helskiego albo wirtualna wycieczka po bieszczadzkich połoninach też robią wrażenie. Można zobaczyć „z satelity”, czy hotelowa plaża rzeczywiście jest tak szeroka, jak to obiecują w folderze reklamowym. Projekt NASA, początkowo przygotowany z myślą o amerykańskiej armii, zrobił karierę w świecie cywilów. W Irlandii wykorzystuje się go na lekcjach geografii.
World Wind uświadomił też, jak wielki potencjał drzemie w tzw. serwisach nawigacyjnych. W cyfrowe mapy inwestują dziś najwięksi gracze globalnej e-gospodarki, w tym wyszukiwarka Google (najlepsze zbliżenia satelitarne polskich miast można znaleźć na maps.google.com). – Chodzi o to, aby strona internetowa potrafiła dopasować podawane informacje do miejsca, z którego łączy się internauta – tłumaczy Marek Minakowski, specjalista od wyszukiwarek w portalu onet.pl. Albo wskazać najkrótszą drogę do celu. W ten sposób turysta odwiedzający stolicę Anglii po wpisaniu „Londyn” i „pizza” dostanie informację o najbliższej włoskiej restauracji.