Archiwum Polityki

Matka Jadwiga od...

Obłęd? Objawienie mistyczne? Bunt w łonie Kościoła? Walka o władzę? Nikt do końca nie wie, co dzieje się wewnątrz zakonu betanek, które od blisko pół roku okupują klasztor w Kazimierzu Dolnym. Nikt też nie potrafi dziś przewidzieć, jak to się zakończy. Czy bunt się wypali, a siostry podporządkują władzom kościelnym, czy doprowadzą do ekskomuniki, rozłamu, powstania sekty?

Dom Generalny Zgromadzenia Sióstr Betanek leży przy szosie puławskiej na obrzeżach miasteczka – weekendowej mekki Warszawy i Lublina. Brama zamknięta na głucho, okna zaklejone szarym papierem, odpowiedź na telefony nieodmiennie ta sama: „Żadnych komentarzy, prawda sama się obroni”.

Czasem w miasteczku pokazuje się Polonez kombi, którym dwie siostry wyjeżdżają po zakupy, ale nikt nie śmie o nic pytać. A może nie chce.

– Ten konflikt nie dotyczy miasta i prawie nikogo nie obchodzi – tłumaczy Ryszard Nowicki, emerytowany dziennikarz. – Kazimierz żyje czym innym: kiedy skończy się martwy sezon, ile nowych pensjonatów powstanie, czy na weekend przyjadą turyści.

Pan Stasio dni spędza przy Rynku w okolicach spożywczego, razem ze starym foksterierem i kolegami, których twarze – od mrozu i nie tylko – nabrały ciemnopurpurowego koloru. Mieszka 100 m od klasztoru, widzi go z okien swojego domu, ale o tym, że w środku jest jakaś afera, dowiedział się z gazet. I co? I nic. Posezonowa nuda taka sama jak zawsze. Tyle że dziennikarze zagadują go częściej niż zwykle, ale to akurat na nikim w Kazimierzu nie robi większego wrażenia.

– My tu jesteśmy specyficzni – deklaruje kolega pana Stasia. – Tu najwięksi polscy malarze malują po ścianach kawiarni, Olbrychski podjeżdża konno pod Rynkową, Łazuka na piwo zaprasza. Wielki świat, można powiedzieć. A wielki świat uczy tolerancji – wyjaśnia. – Nas tu nie obchodzi, kto z kim śpi, byleby się wyspał, albo kto się z kim kłóci, byleby się nie pozarzynali. Nie takie rzeczy jak wojna zakonnic myśmy tu przeżyli.

W kawiarni Rynkowa około 10 rano zbiera się kazimierska elita, żeby wypić poranną kawę, wziąć na tapetę najnowsze lokalne wydarzenia i plotki, rozwiązać jolkę z „Wyborczej”.

Polityka 3.2006 (2538) z dnia 21.01.2006; Kraj; s. 32
Reklama