Archiwum Polityki

Sprawiedliwość całodobowo

Zbigniew Ziobro sprawiedliwość chce wymierzać w tempie ekspresowym. Wiele osób ze środowiska prawniczego twierdzi, że posunięcie ministra to zagranie pod publiczkę. Chcemy jednak poprzeć Ziobrę: może nie w nocy, ale w 24 godziny, a w każdym razie bardzo szybko, można i trzeba wielu sprawców osądzić.

Nie po to przez lata pisaliśmy o zapaści polskich sądów, by dziś od razu boczyć się na pomysły ministra sprawiedliwości. Polską chorobę wymiaru sprawiedliwości można opisać tak: weźmy najczęstsze tak zwane drobne przestępstwa – kradzież, pobicie, wymuszenie rozbójnicze. Powiedzmy, że policja łapie delikwenta i wszczyna procedurę – najpierw notatka policyjna, potem ileś druków i czynności, przesłuchanie, protokół. Jeśli wszystko jest jasne, a przestępstwo nie zasługuje na areszt, przestępca wychodzi na wolność i na wolności czeka na sprawę w sądzie. Co robi tymczasem? To typowy patologiczny przypadek, który niszczy nerwy obywatelom, a także samej policji. Przestępca wraca do swoich kumpli, chwali się, że był u „psów”, ale się wymknął, śmieje się nam wszystkim w nos. Ofiara go widzi na wolności i się boi, a najważniejsze – przestaje wierzyć w sprawiedliwość. A delikwent co robi konkretnie? – Kradnie dalej, bo musi zarobić na adwokata, kombinuje albo się ukrywa, zatem musi mieć pieniądze – mówi doświadczony (i zniechęcony) policjant.

Tak psuje się wymiar sprawiedliwości już na najniższym szczeblu całej maszynerii: policja ma ponad 200 tys. poszukiwanych, w tym „poszukiwanych do doprowadzenia do sądu”. Często szukaj wiatru w polu! Policja nie lekceważy takich zadań poszukiwania i doprowadzenia, ale często miesiącami nie znajduje, już choćby z tego powodu, że musiałaby wszystko odłożyć na bok i szukać.

Przykład wzorcowy pochodzi z krajów anglosaskich. Złapany i osadzony w areszcie delikwent słyszy sakramentalne: „Jutro stawi się pan przed obliczem sędziego”. Dziś aresztują, jutro przed sądem i od razu kara. Tak się dzieje tam, gdzie króluje nie procedura, kwitki, druki, lecz zdrowy rozsądek.

Polityka 4.2006 (2539) z dnia 28.01.2006; Kraj; s. 28
Reklama