Pierwszy raz stoczniowcy szczecińscy zastrajkowali 18 grudnia 1970 r. po masakrze robotników na ulicach miast Wybrzeża. Głównym postulatem było żądanie powrotu do cen na artykuły spożywcze sprzed podwyżki z 12 grudnia 1970 r. oraz powołanie niezależnych związków zawodowych. Strajk zawieszono ze względu na zbliżające się święta Bożego Narodzenia.
Mimo zmian, które nastąpiły w wyniku wydarzeń na Wybrzeżu
– ustąpienia Gomułki, objęcia władzy przez Gierka – po świętach załoga stoczni przystąpiła jednak do pracy. Atmosfera była fatalna. Ciągle żywa pamięć o tragicznej śmierci szesnastu osób, utajnienie pogrzebów (zabitych chowano nocą), brak reakcji władz na postulaty powodowały ogólne niezadowolenie. Jakby tego było mało, władze zorganizowały w środę, 19 stycznia 1971 r., masówkę załogi Wydziału Rurowni dla poparcia nowego kierownictwa partii i rządu. Zaproszono dziennikarzy i fotoreporterów lokalnych gazet – „Głosu Szczecińskiego” i „Kuriera”. W hali udekorowanej flagami wisiał napis: „Czynem produkcyjnym popieramy nowe kierownictwo partii i rządu”. Najpierw zabrał głos przewodniczący wydziałowej Rady Robotniczej, a później mistrzowie odczytywali swoje zobowiązania dla partii i rządu, szczególnie dla I sekretarza Edwarda Gierka i premiera Piotra Jaroszewicza.
Następnego dnia relacje z masówki, opatrzone zdjęciami, ukazały się na całych pierwszych stronach „Głosu” i „Kuriera”. W stoczni zawrzało. Komitet Strajkowy ogłosił strajk okupacyjny. Stocznia została otoczona przez wojsko i milicję. Nikt z władz nie chciał podjąć rozmów ze strajkującymi. Wyłączono zakładowy radiowęzeł, odcięto dopływ prądu. Zamknięto zakładowe stołówki i kioski. Na Odrze pojawiły się wojskowe kutry patrolowe.