Edwin Bendyk: – Jednym z najbardziej gorących tematów współczesnej nauki jest nanotechnologia. Rządy i firmy coraz liczniejszych państw, od Stanów Zjednoczonych po Chiny, przeznaczają na ten kierunek badań coraz większe nakłady finansowe. Skąd ten pęd do niewyobrażalnie małego?
prof. Jerzy Rużyłło: – Spróbujmy najpierw wyobrazić sobie, o czym mówimy. Świat w skali nano to świat wielkości rzędu miliardowej części metra, a więc rozmiarów pojedynczych atomów. Nanotechnologia oznacza zatem zdolność wytwarzania urządzeń i materiałów za pomocą manipulacji na poziomie atomów i cząsteczek. Taka perspektywa otwiera nie tylko nowe możliwości techniczne, ale i pobudza wyobraźnię wizjonerów zapowiadających – przesadnie moim zdaniem – że nadchodzi nowa cywilizacyjna rewolucja.
Skąd jednak ten pęd uczonych do miniaturyzacji?
Motorem napędowym miniaturyzacji od wielu lat jest informatyka i potrzeby konstruktorów komputerów. O sprawności i wydajności pracy komputerów decydują cyfrowe układy scalone: mikroprocesory, układy pamięci. W tej dziedzinie mniejsze oznacza szybsze i lepsze. Mówiąc mniejsze mam na myśli rozmiary podstawowych elementów tworzących układy scalone, np. tranzystorów spełniających funkcje logiczne, których w nowoczesnym mikroprocesorze mogą być setki milionów. To właśnie pogoń za wydajnością komputerów wymusiła miniaturyzację, co w efekcie sprowadziło się do opracowania nowych metod i narzędzi obróbki materiałów. W istocie elektronika komputerowa działa w skali nano już od wielu lat. Nie dostrzegamy tego, mówiąc ciągle o mikroprocesorach, choć właściwsze byłoby określenie nanoprocesor.
O jakich rozmiarach mówimy?
Podstawowym materiałem współczesnej elektroniki jest krzem. Wielkość elementów układów scalonych opartych na krzemie na dobre zeszła już poniżej 100 nanometrów.