Archiwum Polityki

Open as usual

Zawsze podobała mi się talmudyczna opowieść o poczciwcu, który miał na wykarmieniu dziecko. Jak to poczciwiec, skierował wzrok ku niebu. I wzywał jego głównego lokatora, by pospieszył mu z pomocą. Pan zlitował się nad bezradnym i rozmodlonym. A może tylko chciał uniknąć namolnych błagań i szlochów. Dość, że sprawił cud: poczciwcowi wyrosły piersi pełne mleka. Przygarnął do nich bachora, który zaczął ssać i wreszcie przestał sinieć i ryczeć. Tyle opowieść. Cynicy dopisali do niej ciąg dalszy.
– Po co te piersi jak u mamki? Przecież Bozia mógł sypnąć groszem, poczciwiec kupiłby mleko i smoczek.
Na to jeszcze wredniejsi złośliwcy pukali się w czoło.
– A cóż to za gadanie. Jeśli Pan Bóg mógł zrobić cud, to po co miał wydawać pieniądze?

Aktywista PiS wicemarszałek Kazimierz M. Ujazdowski obcowanie z cudami ograniczył do braci Kaczyńskich. Na cud nie liczy. Liczy na sypnięcie nie tyle groszem, co grubszą forsą, by mogło powstać w Warszawie Muzeum Wolności. Kazimierz M. wpadł na ten pomysł najwidoczniej przekonany, że wolność najlepiej czuje się w muzeum pod opieką kustoszy. Czy to zresztą nie piękna posada: być kustoszem Wolności? W wywiadzie udzielonym „Wyborczej” wicemarszałek zapewnia, że muzeum „Będzie pełniło funkcję podwójną. Pierwszą nazwijmy obywatelsko-patriotyczną. Mam nadzieję, że będzie służyło kreowaniu postaw młodego pokolenia...”. Jak się kreuje taką postawę?

– Nie garbić się! – rozlegnie się komenda. – Postawa obywatelsko-patriotyczna jest postawą na baczność lub na kolanach. Kapcie i nakolenniki są do odbioru w szatni.

Muzeum – kontynuuje wywód pomysłodawca – „powinno być elementem przyciągającym cudzoziemców i prezentować nasze zasługi na zewnątrz.

Polityka 29.2005 (2513) z dnia 23.07.2005; Groński; s. 83
Reklama