Archiwum Polityki

Imperium mimo woli

Rozmowa z Niallem Fergusonem o tym, że Ameryka musi naprawdę zacząć rządzić światem, nawet gdyby nie chciała

Jacek Żakowski: – Wie pan, kto dziś rządzi światem?

Niall Ferguson:– Nikt. I to jest nasz największy problem. Całym światem zapewne rządzić się nie da. Ale nawet w strefie najbardziej żywotnych interesów Zachodu – czyli w Europie i na Bliskim Wschodzie – nie ma nikogo zdolnego do wzięcia odpowiedzialności i utrzymania trwałego porządku.

A Ameryka?

Ameryka to kolos, który nie chce i nie potrafi stać się prawdziwym imperium. Kolos, który ma faktyczny monopol siły militarnej i ekonomicznej, ale nie robi z niej prawdziwego użytku – woli konsumować niż władać i pozwala, by świat obsuwał się w chaos.

A panu by się podobał amerykański, prawdziwie imperialny porządek?

Bardziej niż nieporządek, który teraz mamy. Imperium nie brzmi dziś zbyt dobrze, ale historia wyraźnie pokazuje, że imperialny porządek na ogół ludziom służył. Kiedy imperia padały, a w ich miejsce nie powstawały nowe, we wszystkich dziedzinach następował regres. Ład i porządek zanikał, gospodarka się rozsypywała, standard życia się gwałtownie obniżał, kultura zamierała. Tego, co stało się w Europie po upadku Imperium Rzymskiego, duża część świata doświadczyła po upadku Imperium Brytyjskiego. W drugiej połowie XX w. dwa potężne imperia – Ameryka i Rosja – pilnowały porządku na świecie. Problem polega na tym, że kiedy jedno upadło, drugie wzięło sobie wolne.

I zaczął się wyłaniać ład wielobiegunowy. Jak on może wyglądać?

Ja tego wielobiegunowego ładu nie widzę i w niego nie wierzę. Są pretendenci do współrządzenia światem, ale nie widzę biegunów prawdziwej potęgi, które by miały utworzyć wielobiegunowy porządek.

A Europa, Chiny, świat islamu?

Polityka 31.2005 (2515) z dnia 06.08.2005; Raport; s. 4
Reklama