Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Archiwum Polityki

Złote dzieciaki

W bardzo wymagającej i popularnej dyscyplinie nagle staliśmy się potęgą. Zdobywamy medale i bijemy rekordy świata. Na igrzyskach w Atenach było to dziełem jednej Otylii Jędrzejczak, obecnie na pływackich mistrzostwach świata w Montrealu mieliśmy do czynienia z całą polską falą nastolatków.

Czwórka najmłodszych nie ukończyła 17 lat. 27-letni Bartosz Kizierowski (brąz w stylu dowolnym) jest wyjątkiem. Przeciętna wieku drużyny – poniżej 20. Po raz pierwszy wysłaliśmy na mistrzostwa świata drużynę liczącą 17 osób. Nikt w niej nie zawiódł. Wszyscy poprawili swoje rekordy życiowe, większość ustanawiała nowe rekordy Polski – w sumie aż 12 – i wchodziła do finałów, a Paweł Korzeniowski oraz Otylia Jędrzejczak zdobyli złote medale. Do tego rekord świata tej ostatniej na dystansie 200 m motylkiem. Tak dobrze nie było nigdy. Dziś nagle pływanie wyrasta na sport nr 1. Jak do tego doszło?

Przez lata całe sport pływacki był kopciuszkiem

i pozostawał daleko w tyle za lekką atletyką, boksem, szermierką, nie mówiąc już o grach sportowych z piłką nożną na czele. Polskim pływakom daleko było do światowej czołówki. Nie oni zdobywali medale na igrzyskach olimpijskich, choć właśnie pływanie jest drugą po lekkiej atletyce dyscypliną, w której jest najwięcej do zyskania. Nie znaczy to, że polska młodzież nie była akurat w tej dziedzinie utalentowana. Już pół wieku temu Marek Petrusewicz zadziwiał rekordami świata w stylu klasycznym, był też brązowy medal Agnieszki Czopek na olimpiadzie w Moskwie oraz rekordy, dzięki stypendium w USA, kraulisty Artura Wojdata. Wszystko to jednak sporadyczne wyczyny i słońce dla naszego pływania zaświtało dopiero gdzieś na początku lat 90.

Ten sport należy uprawiać od wczesnego dzieciństwa, a potem wytrwale trenować. Trening jest żmudny, polega na przemierzaniu od ściany do ściany dziesiątków kilometrów w chlorowanej z reguły wodzie. Za socjalizmu, nie licząc się z klimatem, budowano u nas przeważnie otwarte pływalnie. Bo taniej. Setki tych kąpielisk niszczeją w całej Polsce, bo nie opłaca się utrzymywać obiektów, które są czynne zaledwie przez kilka tygodni w roku.

Polityka 31.2005 (2515) z dnia 06.08.2005; Społeczeństwo; s. 80
Reklama