Archiwum Polityki

Bolesne czesne

Edukacja kosztuje, ale mniej niż jej brak

Rząd ogłosił „Strategię dla edukacji”. Do opinii publicznej przedostał się jeden element, czyli powszechna opłata za studia. Kształcenie studentów ma swój koszt i ktoś musi go ponosić. W różnych systemach, w rozmaitych proporcjach jest on finansowany przez budżet (czyli podatników), uczelnie i samych studentów. Jeśli dyskusja ma być rzeczowa, trzeba się zastanowić, jak te proporcje mają w Polsce wyglądać. Ze „Strategii” nie wynika, w jakim stopniu czesne uzupełniłoby rządowe nakłady, a w jakim je zastąpiło. Z tego, że dużo mówi się o racjonalnym wydawaniu „ograniczonych środków”, a nic o konieczności zwiększania nakładów budżetu, wynika, że w istocie chodzi o dalsze oszczędności. W ciągu 10 lat nakłady na naukę w polskim produkcie krajowym zmalały o jedną trzecią (z 0,55 proc. do 0,34 proc.), nakłady na oświatę o blisko jedną czwartą. Udział nakładów na szkolnictwo wyższe wzrósł o 30 proc., ale liczba studentów wzrosła parokrotnie.

Można oszczędności tłumaczyć niżem demograficznym, ale to jest kiepskie tłumaczenie zważywszy, że dwukrotnie wzrósł procent maturzystów w ich grupie wiekowej, a procent studiujących blisko czterokrotnie. Znaczy to, że Polacy już docenili wagę wykształcenia i chcą się uczyć nawet ponosząc ogromne wydatki, natomiast państwo nie rozumie znaczenia problemu i próbuje na oświacie oszczędzać. Każdy postulat zwiększenia nakładów budżetowych na cokolwiek rodzi pytanie, komu zabrać albo jakie jeszcze dorzucić podatki. Rozstrzygając te dylematy pamiętać należy, że inwestowanie w naukę jest wyjątkowo korzystne, zaś zaniedbania w tej dziedzinie pociągają za sobą koszty wręcz nieobliczalne.

W swojej strategii rząd wyraża niezadowolenie, m.in. z „niskiego wskaźnika umiejętności uczniów w zadaniach wymagających twórczego myślenia”, z „braku należytego wykorzystania potencjału badawczego uczelni”, z tego, że wolno przybywa w Polsce profesorów i doktorów habilitowanych, czyli samodzielnych pracowników nauki, koniecznych, by wyższa edukacja miała porządny poziom.

Polityka 32.2005 (2516) z dnia 13.08.2005; Komentarze; s. 19
Reklama