Archiwum Polityki

Coś w Ameryce pękło...

Tragedia World Trade Center zmieniła świat. Przynajmniej na kilka lat. Tragedia Nowego Orleanu zmieniła Amerykę. Przynajmniej na chwilę. A może na dużo dłużej?

Na polskie standardy amerykańska polityka jest od kilku lat nadęta, sieriozna i nudna jak flaki z olejem. Zwłaszcza wielkie amerykańskie media polityczne stały się przewidywalne i grzeczne, a najgrzeczniejsze, najbardziej przewidywalne i zglajszachtowane stały się stacje telewizyjne.

Urzędników się pyta, a nie przesłuchuje – jak w Polsce. Polemizujący politycy odnoszą się do siebie z zadziwiającą dla nas rewerencją. O prezydencie w poważnych programach mówi się tylko z wyraźnym szacunkiem. I o liderach opozycji także. Tezy wysokich urzędników reporterzy z zasady biorą za dobrą monetę. Prezenterzy jakby nie mieli emocji. Poza stacjami radiowymi, księgarniami, niszową prasą i dalekimi stronami dziennika „New York Times” nie widać podziałów ani politycznych emocji, nawet kiedy ujawniają się różnice stanowisk czy opinii. Od czasu do czasu niektóre amerykańskie media przepraszają za brak krytycyzmu (np. wobec doniesień o powiązaniach Saddama z terroryzmem lub o irackiej broni masowego rażenia), ale bardzo to ich postępowania nie zmienia. Właściwie wszyscy polityczni dziennikarze telewizyjni są ostentacyjnie patriotyczni, czyli „proamerykańscy”, co praktycznie znaczy: prorządowi i probushowscy.

Tak by się ten tekst zaczynał, gdybym go pisał dwa tygodnie temu, czyli przed Katriną i tragedią Nowego Orleanu. Zdarzyło się jednak, że kiedy Katrina zbliżała się do brzegów Luizjany, kiedy uderzyła i kiedy telewizje zaczęły pokazywać jej skutki, ja przez dwa tygodnie krążyłem po Wschodnim Wybrzeżu – od Nowej Anglii, przez Waszyngton, Wirginię, Północną Karolinę, po Nowy Jork i znów Nową Anglię. Z miasta do miasta, z hotelu do hotelu, a przede wszystkim od telewizora do telewizora i od jednego zdziwienia do drugiego.

Najpierw wyglądało to jak zwykły teatr grozy albo kolejna odsłona wielkiego spektaklu strachu, który w amerykańskich mediach obecny jest na co dzień.

Polityka 37.2005 (2521) z dnia 17.09.2005; Świat; s. 46
Reklama