Prezydent zdaje sobie sprawę, że jeśli chce wygrać przyszłoroczne wybory, nie może żywiołu zlekceważyć. Na szczęście tym razem nie chce z nim walczyć za pomocą bomb.
Klęski żywiołowe to zawsze testy z przywództwa. Donald Trump rok przed walką o reelekcję nie może sobie pozwolić na oblanie tego egzaminu. Zwłaszcza że już jeden zawalił.
W nocy z czwartku na piątek wiatr Ksawerego wiał z prędkością do 140 km/h. Dwie osoby nie żyją, a co najmniej 39 zostało rannych.
Trump znowu się naraził, ale Portoryko nie jest dla amerykańskich polityków tak ważne jak Teksas czy Floryda.
Jak wspaniałym miejscem do życia musi być Floryda, skoro 20 mln ludzi nie przeszkadza fakt, że każdy z dwóch, trzech corocznych huraganów może im porwać dom.
Życie łowców burz wiruje wokół superkomórek, szelfów, błyskawic, trąb powietrznych. Ta fascynacja często zaczyna się od strachu.
Uporczywe wichury i ulewy od grudnia nękające Wyspy Brytyjskie to zapowiedź kiepskich czasów w pogodzie europejskiej. Jednym z winowajców może być Atlantyk.
Huragan, cyklon, tajfun, cordonazo, willy-willy, bungo – te wszystkie nazwy oznaczają jedno, a mianowicie cyklon tropikalny, który właśnie, pod nazwą Irene, dociera do wschodniego wybrzeża USA.
Rząd obiecał ofiarom huraganów stuprocentowe odszkodowanie z budżetowej kasy. Jeśli budżet ma być tak hojny, to po co są towarzystwa ubezpieczeniowe?