Od dzisiejszej nocy orkan Otto szaleje w północnej i północno-wschodniej części Europy. Ale nawet bardziej na południe da się odczuć jego ogromną siłę. Jak to mówią: „wieje jak w kieleckim”, i to praktycznie wszędzie.
„To jest burza, o której będziemy mówić przez wiele lat, to historyczne wydarzenie” – powiedział o huraganie Ian, który w środę uderzył w południowo-zachodnie wybrzeże Florydy, Ken Graham, dyrektor Krajowej Służby Pogodowej (NWS).
Będzie wiać może nawet mocniej. A mamy zimę. W dodatku jeszcze do niedawna Polska uchodziła za tzw. kraj zaciszny. Skąd te nieznośne wiatry, a właściwie huragany?
Obserwatorzy zastanawiają się, jak Joe Biden poradzi sobie z podwójnym kryzysem: Afganistanem i klęską żywiołową na południu USA. Tym bardziej że rośnie jednocześnie liczba infekcji i zachorowań na covid.
Huragany są częstsze, silniejsze, jeszcze bardziej gwałtowne. Ziemia wysycha, nie daje plonów. Wyniszczone rolnictwo to głód, bieda i konieczność śmiertelnie niebezpiecznej migracji. W Mezoameryce katastrofa klimatyczna już dziś sieje spustoszenie.
Floryda, która szykowała się na huragan, to dziś najważniejszy politycznie stan w USA. Dla niej Donald Trump zrezygnował z Warszawy. Przynajmniej oficjalnie.
Prezydent zdaje sobie sprawę, że jeśli chce wygrać przyszłoroczne wybory, nie może żywiołu zlekceważyć. Na szczęście tym razem nie chce z nim walczyć za pomocą bomb.
Klęski żywiołowe to zawsze testy z przywództwa. Donald Trump rok przed walką o reelekcję nie może sobie pozwolić na oblanie tego egzaminu. Zwłaszcza że już jeden zawalił.
Do wybrzeży Stanów Zjednoczonych zmierza huragan Florence. Może okazać się jednym z najgroźniejszych w historii. Zarządzono już ewakuację 1,5 miliona mieszkańców.
Mamo, czy znów będzie nawałnica? – pytają dziś dzieci w Rytlu, ledwo niebo zaczyna sinieć.