Archiwum Polityki

Niemcy w ożywczej rozsypce

Niemcy roku 2005 to kraj wewnętrznie popękany i pozbawiony kompasu. Dwa zdjęcia na pierwszych stronach gazet – dwoje konkurencyjnych tryumfatorów, Angela Merkel i Gerhard Schröder, z prawie równym wynikiem wyborczym – najlepiej oddają niemiecką schizofrenię.

Wyborca nie dał politykom wyraźnego sygnału, jakiej oczekuje polityki. Ale pokazał, że w kraju jest wyraźna większość lewicowo-ekologiczna i nie ma liczącej się siły skrajnej prawicy, której tak się obawiano po niedawnych sukcesach neonazistów z NPD i DVU. Takie jest pierwsze wrażenie. Ta „lewica” wymaga jednak cudzysłowu, ponieważ SPD Schrödera, Zieloni Fischera i nowa Partia Lewicy Gysiego i Lafontaine’a nie są w stanie zasiąść przy jednym stole, nie mówiąc już o wypracowaniu wspólnej polityki i przejęciu odpowiedzialności za kraj.

Lewicowi...

Lewica ma większość, dokładnie taką samą, jak w 1998 r., gdy odchodził Helmut Kohl, około 51,5 proc., podczas gdy tzw. obóz mieszczański ma jedynie około 45 proc. Więcej: aż w dwunastu landach w obecnych wyborach wygrali socjaldemokraci – tak straszliwie przecież karani od 2003 r. w wyborach do landtagów za społeczne reformy Agendy 2010. Nawet w Nadrenii Północnej-Westfalii, którą SPD straciła w maju, co było przyczyną rozpisania przedwczesnych wyborów do Bundestagu, teraz jednoznacznie wygrali socjaldemokraci.

A zatem tendencja się odwraca? Niewykluczone. Stąd irytacja wielu Zielonych, którzy uważają, że SPD przyspieszając wybory popełniła straszliwy błąd. Trzeba było przetrzymać ten trudny rok, bo reformy w końcu zaczną przynosić owoce i koniunktura ruszy. Za rok szanse na wygraną byłyby większe – twierdzi po cichu nawet Joschka Fischer. Ale mleko się rozlało.

Te lewicowe Niemcy wymagają subtelniejszej analizy niźli tylko szyderstw z nazwiska Lafontaine’a jako bajkopisarza i niechęci do postkomunistów z PDS. Ta popękana lewica to spadek po wielkich podziałach w niemieckim ruchu robotniczym XX w., na socjaldemokratów i komunistów, po podziale Niemiec i źle przeprowadzonym zjednoczeniu, a także po „niemieckim modelu” państwa socjalnego, które przez niemal czterdzieści lat dla całej Europy było wzorem niezwykle sprawnej gospodarki, hojnej opieki socjalnej ze strony państwa i – od lat siedemdziesiątych – narastającej wrażliwości ekologicznej.

Polityka 39.2005 (2523) z dnia 01.10.2005; Świat; s. 48
Reklama