Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Archiwum Polityki

Nietypowy liberał

Guy Sorman nie jest w Polsce bardzo popularny. Ale teraz będzie. Częściowo za sprawą książki „Made in USA” . Częściowo zaś dzięki Donaldowi Tuskowi, który wymienia go jako swój autorytet intelektualny – „nie tak wybitny wprawdzie, jak trzej pozostali” (Hayek, Aron i Berlin), ale za to żywy i wciąż twórczy. To jest dobra wiadomość nie tylko dla wydawcy Sormana, którego książki – jeśli Tusk zostanie prezydentem – zapewne będą się w Polsce rozchodziły jak ciepłe bułeczki. Każdy porządny obywatel powinien przecież poznać intelektualne korzenie swojego prezydenta! Jest to także dobra wiadomość dla nas – obywateli państwa, na czele którego Donald Tusk może niebawem stanąć. Liberalizm w wersji Guy'a Sormana jest bowiem nieporównanie bardziej wyrafinowany i intelektualnie żywy niż ten, z którym lider PO był kojarzony dotychczas.

Jak na dzisiejsze czasy Guy Sorman nie jest liberałem specjalnie typowym. Jego liberalizm nie jest w żaden sposób zamknięty, doktrynalnie sztywny ani dyspozycyjny wobec dominujących tendencji. Liberalizm Sormana to wolność sięgająca nieporównanie dalej niż neoliberalna swoboda gospodarcza. Jego wizja liberalnej wolności to przede wszystkim konieczność ciągłego poszukiwania i obowiązek kwestionowania sądów ograniczających swobodę myślenia. Naraża go to na ryzyko błędu, ale prawdziwy liberał potrzebuje ryzyka tak jak ryba wody.

Parę lat temu sześćdziesięcioletni już Sorman – związany z „Le Figaro Magazin” profesor filozofii politycznej i ekonomicznej – wywołał burzę idącą pod prąd „zderzenia cywilizacji” książką o współczesnym islamie („Dzieci Rifaa”). Krytyczną, ale intelektualnie uczciwą w stopniu dziś szokującym, co nie znaczy, że w stu procentach słuszną.

Polityka 39.2005 (2523) z dnia 01.10.2005; Kultura; s. 62
Reklama