Archiwum Polityki

Proza górą

O niedzielnym werdykcie jury Nagrody Literackiej Nike można powiedzieć krótko, że jest dobry. Dla Nagrody Nike.

Wtym roku wśród siedmiu finalistów rywalizujących o najważniejszą nagrodę literacką w Polsce i czek na 100 tys. zł znalazło się aż troje reporterów i dwóch poetów, potwierdzając banalną już prawdę, że literatura polska reportażem i poezją stoi. Jury Nagrody, z przewodniczącym prof. Henrykiem Berezą na czele, słusznie uznało, że czas zmienić ten stan rzeczy. I nagrodziło autora książki mającej, mimo wszystko, najwięcej wspólnego z prozą – „Jadąc do Babadag” Andrzeja Stasiuka.

Nie znaczy to, że jest to książka dla miłośników zgrabnych fabuł. Stasiuk jest przede wszystkim nadzwyczajnym stylistą – co w żadnym razie nie oznacza mistrzostwa w wymyślaniu ciekawych historii. Jest to zresztą przypadłość u nas dość powszechna. Pisarzy polskich można bowiem obecnie podzielić na dwie kategorie: tych, którzy uważają, że wymyślenie jakiejkolwiek fabuły jest zajęciem stanowczo poniżej godności pisarza, więc po prostu tego nie robią, oraz tych, którzy uważają podobnie, lecz mimo to próbują, na ogół z opłakanym skutkiem.

Na szczęście jest jeszcze trzecia grupa, i do niej zalicza się Stasiuk: to pisarze obdarzeni własnym głosem, którzy znajdują czytelników bez względu na temat, jaki poruszają. Z pewnością bowiem to nie opisy Europy Środkowo-Wschodniej czynią go autorem modnym. Jest na odwrót: to on zaraził znaczną liczbę inteligentnych Polaków swoją fascynacją tym zapomnianym kawałkiem kontynentu (którego i Polska stanowi przecież naturalną część).

Wierne grono fanów ma Stasiuk od dawna. Ten 45-letni prozaik, rodem z Warszawy, lecz mieszkający od kilkunastu lat w Beskidzie Niskim, debiutował zbiorem opowiadań „Mury Hebronu” (1992 r.), dla których inspiracją był jego pobyt w więzieniu, dokąd trafił w stanie wojennym za dezercję.

Polityka 40.2005 (2524) z dnia 08.10.2005; Społeczeństwo; s. 114
Reklama