Archiwum Polityki

Lekcja skromności

Nie chwaląc się, widziałem ostatnio dwukrotnie Romana Polańskiego: najpierw w Multikinie na premierze „Olivera Twista”, tydzień później w stołecznym teatrze Roma z okazji wystawienia „Tańca wampirów”. Dwukrotnie Polański przemawiał ze sceny i, na co wszyscy widzowie zwrócili uwagę, robił to w sposób niesłychanie zwyczajny i skromny. W kinie powiedział w zasadzie tylko tyle, że jest już późno, więc pora zaczynać projekcję. W Romie, gdzie po premierze odebrał z rąk ministra Dąbrowskiego złotą odznakę Gloria Artis, wyznał, że ma wrażenie, iż to wszystko mu się śni, następnie podziękował i zszedł ze sceny. Artyści krajowi, którzy uwielbiają długie przemowy z byle jakiej okazji, którzy odbierając najmarniejszą nagrodę dziękują bliższej i dalszej rodzinie, przy okazji wspominając doznane w ojczyźnie krzywdy, powinni brać przykład z bardziej sławnego kolegi, o którym zwykli mówić poufale Romek.

ZP

Polityka 42.2005 (2526) z dnia 22.10.2005; Fusy plusy i minusy; s. 118
Reklama