Ciemno. Światło z trudem przedziera się przez drzewa i załamuje na brudnej podłodze. Nie ma okien ani drzwi. Na środku hali sześć zespawanych ze sobą beczek. Żeby nikt nie zabrał. Wypełnione gruzem i szkłem służą za osłonę. Zaczyna się gra. Beczki dudnią od setek pryskających kolorową farbą kulek. Ponure ściany nabierają jaskrawych barw. Halę wypełnia świst pocisków i stukot ciężkich buciorów.
Na co dzień martwa sala, w niedziele ożywa. Członkowie teamu Jarheads Podbeskidzie grają w paintball. Zjeżdża nawet do pięćdziesięciu uczestników. Hala jest najbezpieczniejszym budynkiem byłego kurortu. Ogołocona z parkietu i tynku, ale wysprzątana. Mało prawdopodobne, że ciężki kamień zwali się na głowę albo że gracz zleci z dużej wysokości. No i kręci się tu najmniej ludzi.
Halę wykorzystywali także studenci wrocławskiej Wyższej Szkoły Oficerskiej. Na pięciodniowym obozie uczyli się obrony przed atakami karabinkiem w budynkach z ograniczoną widocznością. Powstrzymywali napastnika, który dociska do ściany lub atakuje na schodach. Sprawdzali się w walce nożem. Robili akcje sabotażowe.
Było luksusowo
Pod koniec lat 60. Hutnicze Przedsiębiorstwo Remontowe (HPR), potężny katowicki zakład, zaczyna budowę kompleksu wypoczynkowego we wsi Kozubnik, w gminie Porąbka, niedaleko Bielska-Białej. Miejscowi do dziś nazywają go po prostu Hapeerem. W drugiej połowie lat 70. jedenaście aluminiowo-szklanych hoteli może pomieścić 500 wczasowiczów. Kombinat wypoczynkowy daje zatrudnienie mieszkańcom Kozubnika i okolicznych miejscowości. Hapeer ma własne ujęcie wody, oczyszczalnię ścieków i system energetyczny. Kryte baseny, sauny, salony odnowy biologicznej, korty tenisowe, kręgielnie, a nawet własny wyciąg narciarski. Ruch jest tak duży, że w ośrodku zostaje zamontowana sygnalizacja świetlna.