Archiwum Polityki

Śledztwo po sprawie o. Hejmy

W sprawie przecieku do mediów nazwisk ze słynnej „listy 500” prokuratura nie garnie się do śledztwa (czyt. s. 24), ale jeśli chodzi o byłego prezesa Leona Kieresa, wymiar sprawiedliwości nie jest już tak wstrzemięźliwy. Prokuratura Okręgowa Warszawa Praga prowadzi śledztwo dotyczące ujawnienia informacji o współpracy z SB o. Konrada Hejmy, dominikanina, opiekuna polskich pielgrzymek przyjeżdżających do Watykanu w czasie pontyfikatu Jana Pawła II. – To śledztwo nie przeciwko komuś – podkreśla Renata Mazur, rzecznik prokuratury – ale w sprawie przekroczenia uprawnień przez prezesa IPN, poprzez podanie do publicznej wiadomości danych osobowych tajnego współpracownika służb PRL. Konferencja w kwietniu 2005 r., w czasie której prof. Kieres, ówczesny szef IPN, ogłosił, że w zasobach Instytutu są dokumenty wskazujące na współpracę o. Hejmy z organami bezpieczeństwa PRL, wywołała kontrowersje. Jak opowiada prok. Mazur, kilka prywatnych osób przysłało wówczas zawiadomienia o popełnieniu przestępstwa. – Podstawą wszczęcia postępowania – w październiku 2006 r. były właśnie te zawiadomienia, a także interpelacja posłanki Gertrudy Szumskiej, która zwróciła się do ministra sprawiedliwości o podjęcie stosownych działań w tej sprawie. Na razie prokuratorzy kompletują dokumenty i przesłuchują świadków z IPN i kręgów kościelnych. Gdyby doszło do postawienia komukolwiek zarzutu, byłby to precedens. Do tej pory śledztwa dotyczące głośnych przecieków lub ujawnienia materiałów Instytutu na ogół kończyły się niczym. Śledztwo w sprawie najbardziej spektakularnego wycieku – listy Wildsteina – zostało umorzone, bo prokuratorzy nie wykryli, kto z IPN przekazał ją ówczesnemu dziennikarzowi „Rzeczpospolitej”.

Polityka 26.2007 (2610) z dnia 30.06.2007; Fusy plusy i minusy; s. 17
Reklama