Archiwum Polityki

Blogi, blagi, bluzgi

Życie polityczne przenosi się do Internetu. Tam blogi i wpisy zamieszczają politycy, tam piszą znani publicyści, ale i autorzy niezawodowi, często dorównujący im poziomem i sławą.

By zobaczyć na własne oczy demokrację, wystarczy dziś mieć komputer. Tak uważa Igor Janke, publicysta „Rzeczpospolitej” i twórca witryny salon24.pl: – To w Internecie toczy się dziś debata publiczna.

Głos ludu wygląda niepozornie. Wyraża się drobną czcionką i prawie zawsze jest anonimowy. Ma wiele imion, ale prawie nigdy nie ma nazwisk. Łatwo go poznać po krótkim podpisie pod tekstem, czyli nicku. Więc czasem nazywa się Marianem Zmyślonym, a czasem Budyniem 78. Jest Gabrielpiotrem, Mimochodem, Żoną Odysa lub Galopującym Majorem. Nosi tysiące różnych imion i czasem mówi Giertychem i Tejkowskim, a czasem Leninem i Żiżkiem.

Igor Janke odkrył siłę politycznego bloga przypadkiem w styczniu 2006 r., gdy Onet zaproponował mu pisanie politycznych komentarzy w formie bloga, czyli sieciowego dziennika. Jego stronę miesięcznie odwiedzało nawet 800 tys. internautów.

– Żaden dziennikarz papierowej gazety nie ma szans, by przeczytało go tylu czytelników – mówi Janke, który przed rokiem do stworzonej przez siebie platformy zaprosił tuzy dziennikarstwa od lewej ściany po prawą do komentowania politycznej rzeczywistości. Wśród nich Ernesta Skalskiego, Macieja Rybińskiego, Bartosza Węglarczyka i Edwina Bendyka (ich nazwiska wyświetlają się na czerwono).

Jednocześnie szeroko otworzyli drzwi Salonu dla wszystkich. I wielkie obawy, czy nie zaleje go fala frustratów i oszołomów. Ale tak się nie stało. Dla 5 mln odsłon i 3 tys. anonimowych blogów (tzw. niebieskich) warto było jednak spróbować. (Niebiescy jednak nie lubią czerwonych, bo we własnym przekonaniu powinni wkrótce zająć ich miejsce). Pisanie anonimowego bloga internetowego jest znacznie łatwiejsze, niż pikietowanie parlamentu, krzyczenie na manifestacji i robienie napisów na murach.

Polityka 41.2007 (2624) z dnia 13.10.2007; kraj; s. 22
Reklama