Archiwum Polityki

Komisarz Kamiński

Mariusz Kamiński, szef Centralnego Biura Antykorupcyjnego, lubi pozostawać w cieniu. Tak jest i teraz, choć od prowadzonej przez CBA akcji zaczęło się całe obecne zamieszanie polityczne. Rzućmy na ten cień trochę światła.

Wszystkie działania CBA Jarosław Kaczyński przedstawia jako wielki sukces. Nie ma znaczenia, że sądy już na etapie decyzji, czy można tymczasowo aresztować podejrzewanych, nader często uznają przedstawione przez Biuro dowody za mało wiarygodne. Było tak nie tylko w przypadku dr. G., ale i innego lekarza, wojskowego neurochirurga prof. Jana Podgórskiego. Sam Kamiński oskarżył go publicznie m.in. o pomaganie za łapówki gangsterom, a sąd parę godzin później uznał to za kompletnie nieprawdopodobne.

Co ciekawe: Zbigniew Ziobro za podobny styl działania i za podobne rezultaty jest ostro krytykowany, natomiast Kamińskiego traktowano dużo łagodniej. Niektórzy politycy Platformy, tacy jak Jan Rokita, na pytanie, czy po swoim ewentualnym zwycięstwie chcieliby pozostawić na czele CBA Kamińskiego, nie zaprzeczali albo robili to bez przekonania.

Pierwsza wolna służba

– Przecież CBA pod rządami Kamińskiego przesiąknięta jest duchem sowieckiej czerezwyczajki z przełomu 1917 i 1918 r. – ocenia tymczasem bez ogródek Konstanty Miodowicz, jeden z współtwórców służb specjalnych III RP (m.in. szef kontrwywiadu UOP), a dziś poseł Platformy Obywatelskiej i wieloletni członek sejmowej komisji ds. specsłużb.

Przypomnijmy: powołana tuż po rewolucji 1917 r. Wszechrosyjska Komisja Nadzwyczajna do Walki z Kontrrewolucją, Spekulacją i Nadużyciami Władzy była najważniejszym instrumentem zaprowadzania nowych porządków. Podlegała bezpośrednio Leninowi. Sieć jej placówek pokryła całe państwo. Niemal od początku zdobyła nieograniczone w praktyce uprawnienia.

Znamienne też, że zadaniem formacji Dzierżyńskiego nie było tylko zwalczanie kontrrewolucji, lecz także przestępstw gospodarczych i tzw.

Polityka 36.2007 (2619) z dnia 08.09.2007; Kraj; s. 20
Reklama