Archiwum Polityki

Eurosąd

Cena prądu w Polsce może zależeć od tego, co postanowi Europejski Trybunał Sprawiedliwości w Luksemburgu. To tam kończą się coraz częściej potyczki polskiego rządu z unijnymi urzędnikami. Warto się bić czy lepiej ulegać?

Pozornie techniczny problem cen prądu może mieć istotne konsekwencje zarówno dla płacących rachunki za energię, jak i dla budżetu. Od 1 stycznia 2006 r., zgodnie z unijną dyrektywą, Polska była zobowiązana do zmiany ustawy akcyzowej. Akcyzę za prąd w naszym kraju płacą producenci energii, a Unia chce – w ramach ujednolicania przepisów – żeby robili to dystrybutorzy, czyli ci, od których klienci kupują energię elektryczną.

Już dwukrotnie projekt nowej ustawy akcyzowej był niemal gotowy. Miał regulować całość spraw związanych z tym podatkiem, nie tylko kwestie dotyczące energii elektrycznej – wyjaśnia Jarosław Antosik z firmy doradczej Accreo Taxand. Dwukrotnie sprawy nie dokończono, bo za każdym razem zbliżały się wybory. Po wielu miesiącach oczekiwania Komisja Europejska straciła cierpliwość i skierowała sprawę do ETS. Żąda, żebyśmy jak najszybciej dostosowali swoje prawo. W Luksemburgu na pewno przegramy i dostaniemy nowy, ostateczny termin wykonania dyrektywy. Nasza opieszałość w tej i w wielu innych sprawach wynika z wyrachowania, a także... z wielkoduszności Trybunału. Przy pierwszym wyroku nie stosuje on zazwyczaj kar finansowych. Robi to dopiero w przypadku recydywy.

Zmiana sposobu naliczania akcyzy za prąd prawdopodobnie doprowadzi do kolejnego wzrostu cen energii. Dystrybutorzy z pewnością nowy koszt przerzucą na klientów. Natomiast producenci niekoniecznie obniżą swoje ceny o wysokość akcyzy, której już nie zapłacą. Przypuszczalnie wykorzystają taką okazję do zwiększenia swoich dochodów. A jest jeszcze inny problem. Producenci prądu na razie cały czas akcyzę płacą, choć uważają, że jest to niezgodne z unijnym prawem.

Polityka 43.2007 (2626) z dnia 27.10.2007; Rynek; s. 40
Reklama