Archiwum Polityki

Kaci Wuja Sama

Obóz Guantánamo, tajne więzienia CIA. Jak można znęcać się nad więźniami, by nie zostać posądzonym o torturowanie? Ten front walki z terroryzmem jest dla Ameryki wyjątkowo kłopotliwy.

W amerykańskiej bazie wojskowej Guantánamo na Kubie obok słynnego więzienia dla terrorystów powstają pomieszczenia na ich procesy. Nie murowany budynek, a zaledwie konstrukcje przenośne, które można łatwo zdemontować. Prowizoryczność Camp Justice (dosłownie obóz sprawiedliwość) – jak nazwano pomieszczenia przyszłego sądu w Guantánamo – obrazuje obecny, dziwny nieco, stan amerykańskiej walki z islamskim terroryzmem.

Wojsko i służby specjalne dość skutecznie ścigają, zabijają lub wyłapują dżihadystów w kraju i za granicą, w każdym razie w Iraku. Al-Kaida poniosła tam w tym roku ogromne straty – pochwalili się niedawno generałowie. Problem w tym, że z aresztowanymi terrorystami nie zawsze wiadomo, co zrobić. Od ataku 11 września 2001 r. przez sześć lat w sprawach o terroryzm oskarżono 525 osób, a 312 uznano za winne, ale chodzi w większości o obywateli USA. Wymierzenie sprawiedliwości obcokrajowcom – a z nich rekrutują się terroryści najgroźniejsi – napotyka bariery prawne albo wręcz brak norm. Nie mówiąc o presji ze strony krytyków oskarżających Busha o łamanie praw człowieka: naruszanie zarówno prawa amerykańskiego jak i międzynarodowego.

Prezydent broni się energicznie; przywołuje argument koniecznej ochrony bezpieczeństwa Ameryki. W tej sprawie większość Amerykanów jest po jego stronie – świadczy o tym stałe poparcie Kongresu dla kontrowersyjnych metod walki z terroryzmem, utrzymujące się nawet po przejęciu tam większości przez demokratów. Najnowszy dowód to odrzucenie we wrześniu przez Senat ustawy Habeas Corpus Restoration Act (dosłownie: ustawa o przywróceniu obowiązku postawienia aresztowanego przed sądem).

Polityka 43.2007 (2626) z dnia 27.10.2007; Świat; s. 54
Reklama