Archiwum Polityki

Księga odejścia

Philip Roth, Dziedzictwo. Prawdziwa historia, przeł. Jerzy Jarniewicz, Czytelnik, Warszawa 2007, s. 214

Philip Roth

(ur. 1933 r.), uznawany za najwybitniejszego żyjącego prozaika amerykańskiego, od kilku lat wymieniany jest wśród faworytów do literackiej Nagrody Nobla. Choć noblowscy jurorzy ponownie Rotha pominęli, dla czytelników może to być, paradoksalnie, wiadomość dobra. Laureatom nie udawało się bowiem już po otrzymaniu nagrody napisać dzieł dorównujących temu, co stworzyli wcześniej, a najnowsza książka Rotha wydana w Polsce utwierdza w przekonaniu, że warto jest czekać na następne. „Dziedzictwo” to w dorobku Rotha pozycja wyjątkowa nie tylko ze względu na otwarty autobiografizm. Wprawdzie każda książka profesora nowojorskiego Hunter College jest w dużym stopniu inspirowana własnymi przeżyciami, jednakże tu bohaterowie występują pod autentycznymi imionami i nazwiskami. Drugą nowością jest odejście pisarza od najczęstszej tematyki jego utworów, czyli konfliktu kultury z naturą i rozprawy z konserwatywnym żydostwem. Powieść ta jest poruszającą kroniką odchodzenia ze świata żywych ojca autora, Hermana, u którego wykryto guza mózgu. Śmierć jest tu nieomal namacalna, tym bardziej że często pojawia się ona we wspomnieniach Hermana Rotha, które tworzą zarazem fascynujący obraz życia Stanów Zjednoczonych lat 30. i 40. Autor „Kompleksu Portnoya” kreśli także obraz skomplikowanych stosunków ojcowsko-synowskich, które z tradycyjnie patriarchalnych przeradzają się w partnerstwo, a w ostatnim okresie nawet w uległość ojca wobec syna. I choć Herman Roth przez cały czas pogłębiającej się choroby stara się kurczowo trzymać życia, to wszystkie jego działania nacechowane są całkowitą bezsilnością. „Dziedzictwo” pozostawia nas zaś z powracającym najprostszym, lecz wciąż dramatycznym pytaniem: Czy człowiek musi umierać?

Polityka 43.2007 (2626) z dnia 27.10.2007; Kultura; s. 62
Reklama