Archiwum Polityki

Sprawa Ćwiąkalskiego

Już nie Radosław Sikorski, lecz Zbigniew Ćwiąkalski jest, wedle pisowskiej opozycji, najbardziej kontrowersyjnym ministrem obecnego rządu. Awantura wokół nowego ministra sprawiedliwości to najpoważniejszy jak dotąd test ekipy Donalda Tuska.

Doświadczony i poważany w branży prawnik, który łączy profesorską wiedzę z praktyką adwokacką w jednej z najbardziej renomowanych kancelarii w kraju – wydawał się idealnym kandydatem na szefa resortu sprawiedliwości. Zwłaszcza jeśli jego najpilniejszym zadaniem miało być posprzątanie po niefrasobliwym poprzedniku, który zasłynął z instrumentalnego traktowania podległej prokuratury, chybionych pomysłów legislacyjnych i bezwstydnego promowania własnej osoby.

Tymczasem może się okazać, że z politycznego punktu widzenia nominacja prof. Zbigniewa Ćwiąkalskiego przysporzy premierowi wielkich kłopotów.

Atak, jaki PiS przypuścił na świeżo upieczonego ministra, jest bezpardonowy. Stare hasło o adwokatach chroniących przestępców przekute zostało w tezę o konflikcie interesów, w jaki – z definicji – popada mecenas-minister. Wraca też zarzut o odradzaniu się pod rządami PO „układu” sterowanego w istocie przez podejrzanych biznesowych oligarchów. „Ćwiąkalski odpuszcza Krauzemu”, „Ćwiąkalski wsparł Dochnala” – krzyczą czołówki niektórych mediów. Posłowie PiS w komisji sejmowej żądają, by w imię przejrzystości przedstawił on pełną listę swoich klientów.

Nie pomagają wyjaśnienia, że adwokat z natury swej profesji musi kontaktować się z osobami podejrzanymi o przestępstwo. Ba, że jego obowiązkiem jest szukanie wszelkich okoliczności, które w zetknięciu z prokuraturą czy przed obliczem sądu świadczą wedle prawa na ich korzyść; że byli już ministrowie-adwokaci; że sam Ćwiąkalski wyłączył się z nadzoru nad sprawami, w które był zawodowo zaangażowany. Podobnie dla atakujących niewiele znaczył argument, że odwołanie nakazu zatrzymania Ryszarda Krauze było jedynie wycofaniem się prokuratury z błędnej decyzji, bo sięgnięcie po tak radykalny środek było od początku absurdalne z racji miałkości zarzutów wobec biznesmena.

Polityka 50.2007 (2633) z dnia 15.12.2007; Kraj; s. 20
Reklama