Archiwum Polityki

Sala dzieci młodszych

Przez osiem listopadowych dni policja poszukiwała rocznego Rysia Sikorskiego. Dwukrotnie w ciągu kilku dni porwany z domu dziecka, matka – dotknięta chorobą psychiczną, dorosły brat – gotów Rysia adoptować.

Czy pani jest szczęśliwa? – spytała Dorotę dyrektorka Ośrodka Dziecka i Rodziny w Krzyżu. To było 15 listopada 2007 r., pięć dni po pierwszym porwaniu Rysia. – Żeby mi tylko dzieci ciągle nie zabierali – pożaliła się Dorota, matka ośmiorga dzieci. Następnej nocy zakradła się na salę dzieci młodszych, znowu porwała swojego roczniaka i szukali jej po całej Polsce przez osiem dni.

Dorota

W ostatnich latach Dorota często zabierała swoje dzieci z domów dziecka, bo bardzo je kocha. Ale potem, w urzędowych papierach, jakoś nikt o tej matczynej miłości nie pamiętał, natomiast w sposób suchy wypominano Dorocie chorobę psychiczną oraz „kształtowanie u małoletnich postaw aspołecznych”. W 2005 r. sąd odebrał Dorocie i jej mężowi „władzę rodzicielską nad małoletnimi dziećmi”; w sierpniu 2007 r. – również nad kilkumiesięcznym wtedy Rysiem.

Trzy lata temu Dorota z dorosłą córką Agnieszką wykradły z placówki w Gnieźnie Gucia (10 lat). Znalazła go policja. Ale po roku Gucio znowu zniknął, zabrał ze sobą swoją siostrzyczkę Jadzię (8 lat), uciekli z mamą. Rosyjska milicja znalazła ich w kaliningradzkim lesie, w jamie w ziemi, i trzeba było wszczynać ekstradycję do placówki w Studzieńcu. Do Gucia i Jadzi dołączyła w Studzieńcu dostarczona przez policję ich starsza siostra Kinga (14 lat), ale dwa tygodnie później – był październik 2005 r. – już znowu nie było po nich śladu. W papierach odnotowano: „dzieci pod wpływem rodziców dokonały kolejnej ucieczki”.

Rok temu Dorota urodziła Rysia, ósme dziecko, a jej mąż Grzegorz, nie czekając na obowiązkowe szczepienia niemowlaka, w obawie przed grożącym domem małego dziecka zabrał Rysia ze szpitala.

Polityka 50.2007 (2633) z dnia 15.12.2007; Kraj; s. 24
Reklama