Nie serce ani nie mózg, a właśnie nerki stały się dla lekarzy poligonem, na którym mogli wprowadzać swe eksperymentalne kuracje, a zdobyte na tym polu doświadczenia przenosić następnie na inne dziedziny medycyny. Przesądziło o tym kilka względów. Po pierwsze, w odróżnieniu od większości innych organów człowiek ma dwie nerki, a to ośmielało pionierów, którzy nie chcieli igrać z życiem pacjentów. Po drugie, dostęp do nerek okazał się dużo łatwiejszy niż do innych organów wewnętrznych; przede wszystkim nie wymagał rozcięcia mostka i klatki piersiowej. Po trzecie – nerki odgrywają tak samo ważną jak serce czy mózg rolę w podtrzymywaniu życia. Zatrzymanie wydalania moczu oznaczało wyrok śmierci. I chociaż wiele innych funkcji nerek – np. wytwarzanie erytropoetyny niezbędnej do produkcji krwinek czerwonych – poznano dużo później, ich rola w oczyszczaniu ustroju z toksyn wydawała się najważniejsza (patrz ramka). Problem – czym zastąpić chory narząd – rozwiązano już w latach czterdziestych.
Życie przez celofan
Prototypowe sztuczne nerki działały na świecie od 1943 r. Ich pomysłodawcą i konstruktorem – który skorzystał z doświadczeń pionierskich dializ przeprowadzanych po I wojnie światowej – był holenderski lekarz Willem Kolff. W okupowanej przez Niemców Holandii próbował utrzymać przy życiu za pomocą takiego urządzenia najpierw cierpiącą na mocznicę 29-letnią Jann Schrivnerr (zmarła po 12 dniach), a następnie 67-letnią Sofię Schaffstadt (sympatyzującą z nazistami holenderską kolaborantkę, która dzięki sztucznej nerce wyleczyła się z choroby i doczekała po wojnie naturalnej śmierci).
Pomysł Kolffa był genialnie prosty: należało zatrutą mocznikiem i kreatyniną krew wyprowadzić z chorego organizmu na zewnątrz, przefiltrować ją w specjalnym urządzeniu i z powrotem wprowadzić do krwiobiegu.